Czasem na niebie z zaprzeczeń pojawiają się przejaśnienia. Te dziury w chmurze gradowej wykorzystujemy na małe co nieco, zwykle to co pod ręką.
Dziś wpadły nam kolory i kształty. Seria: znajdź ten sam łaskawie zyskuje uznanie Julka, chyba dlatego, że sam jest bardzo na ja sam. ;)
Poćwiczyliśmy więc kształty, kolory, naprzemienność i cierpliwość (Julek teraz ty rzucasz kostką, ja czekam, a teraz ja rzucam, ty czekasz, Julek czekasz, nie rzucasz, cze-kasz, proszę nie rzucaj, poczekaj, ty czekasz - ja rzucam, no czekaj Julek ...).
Było kolorowo, emocjonująco i bardzo mało na nie.
Nawet z artykulacją wyrazu: koło. Koło krakowskiej.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
czwartek, 14 kwietnia 2016
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Gra
Pamiętacie tę zabawę?
Czy to jest babcia? - pomidor.
A to jest dziadek? - pomidor.
Tu masz nos? - pomidor.
Idziesz się myć? - pomidor.
Schowaj buty. - pomidor.
Daj ten talerz. - pomidor.
Odnieś kubek. - pomidor.
Dasz mi buziaka? - pomidor.
Chodź, przytulę cię! - pomidor.
Idziemy na górę? - pomidor.
Poczytajmy. - pomidor.
Czy to jest pies? - pomidor.
Czy to kot? - pomidor.
Powiedz: piłka. - pomidor.
Powiedz: miś. - pomidor.
Chcesz bułkę? - pomidor.
Myjemy zęby. - pomidor.
Ubierz się. - pomidor.
Schowaj język. - pomidor.
Posprzątaj. - pomidor.
Przynieś spodnie. - pomidor.
Ty jesteś Julek? - pomidor.
W wersji Julka pomidor został zastąpiony "NIE". Julek gra w tę wersję od rana do wieczora. Niezmordowanie. Codziennie. Z konsekwencją godną mistrza.
Nikt go jeszcze nie pokonał.
Czy to jest babcia? - pomidor.
A to jest dziadek? - pomidor.
Tu masz nos? - pomidor.
Idziesz się myć? - pomidor.
Schowaj buty. - pomidor.
Daj ten talerz. - pomidor.
Odnieś kubek. - pomidor.
Dasz mi buziaka? - pomidor.
Chodź, przytulę cię! - pomidor.
Idziemy na górę? - pomidor.
Poczytajmy. - pomidor.
Czy to jest pies? - pomidor.
Czy to kot? - pomidor.
Powiedz: piłka. - pomidor.
Powiedz: miś. - pomidor.
Chcesz bułkę? - pomidor.
Myjemy zęby. - pomidor.
Ubierz się. - pomidor.
Schowaj język. - pomidor.
Posprzątaj. - pomidor.
Przynieś spodnie. - pomidor.
Ty jesteś Julek? - pomidor.
W wersji Julka pomidor został zastąpiony "NIE". Julek gra w tę wersję od rana do wieczora. Niezmordowanie. Codziennie. Z konsekwencją godną mistrza.
Nikt go jeszcze nie pokonał.
niedziela, 10 kwietnia 2016
Rozmowy
- Wolałbym, żeby Julek nie miał zespołu Downa. - stwierdził o poranku Krzyś. Idealnie wpisał się tym skwitowaniem w moje niewyartykułowane myśli, które ostatnio nasiliły się wprost proporcjonalnie do julkowych wybuchów złości i piętrzenia na wszystko "nie".
Więcej w Julku zespołu niż Julka w Julku. Bywają i takie momenty. Niełatwe dla wszystkich.
Potem taka Krzysia z tatą rozmowa.
K: - A jak przez Julka zespół żadna dziewczyna nie będzie mnie chciała?
R: - Dlaczego tak zakładasz?
K: - Bo Julek czasem jest wkurzający. I nie wie, ile to jest jeden dodać jeden.
R: - Ale jest też lubiany. Skąd wiesz, że Julek nie załatwi ci świetnej dziewczyny?
I na dobicie.
K: - Ja wiem, że Julek będzie musiał z wami zawsze mieszkać. A jak was już nie będzie, to kto się nim zajmie?
Cisza.
- Ja go wezmę do siebie.
O czym ja myślałam mając niespełna osiem lat?
Więcej w Julku zespołu niż Julka w Julku. Bywają i takie momenty. Niełatwe dla wszystkich.
Potem taka Krzysia z tatą rozmowa.
K: - A jak przez Julka zespół żadna dziewczyna nie będzie mnie chciała?
R: - Dlaczego tak zakładasz?
K: - Bo Julek czasem jest wkurzający. I nie wie, ile to jest jeden dodać jeden.
R: - Ale jest też lubiany. Skąd wiesz, że Julek nie załatwi ci świetnej dziewczyny?
I na dobicie.
K: - Ja wiem, że Julek będzie musiał z wami zawsze mieszkać. A jak was już nie będzie, to kto się nim zajmie?
Cisza.
- Ja go wezmę do siebie.
O czym ja myślałam mając niespełna osiem lat?
czwartek, 7 kwietnia 2016
Pod górkę i z niej
Praca z Julkiem krakowską jest jak stosowanie diety. Na początku ekscytacja, modelowa dyscyplina i motywacja, która z czasem się wykrusza i tylko wizja szczupłej sylwetki (u nas p. Justyny sprawdzającej zeszyty z zadaniami) powstrzymuje przed ostatecznym zarzuceniem wyzwania. Zaczyna się więc mozolna, codzienna porcja ćwiczeń. A że u Julka wzrósł ostatnio ogromnie apetyt na bunt te ćwiczenia to istne wygibasy, maratony i zadyszki.
Czasem więc odpuszczam. Bo mi się kreatywność kończy. Albo mam lepsze zajęcia od poskramiania złości Julka. Albo piękne słońce wyciąga nas za włosy z domu.
Albo nie odpuszczam i Julek wędruje do swojego pokoju chętnie (kiedy? kiedy tak było ostatni raz? przypomnij mi kochanie). Albo idzie jak na ścięcie, a ja wznosząc się na wyżyny swej ćwiczonej, bo nie z natury danej, cierpliwości, realizuję się na wytrącaniu Julka z "nie". Przyznam, że tę część przedstawienia lubię najbardziej. Wymaga ode mnie krotochwili, wygłupów, parodiowania, rysowania karykatur. Wyłażę z roli arcypoważnej i zadaniowej Marty, ze skóry też przy okazji, i nawiązuję relację z synem. On wchodzi w tę błazenadę bosko! Znika "nie", zaczyna się zabawa. Zwykle wtedy nie robię tego, co zaplanowałam, tylko to, co nam wyłazi z tej relacji. Rysowanie równoległe na tablicy, powtarzanie słów, układanie najprostszych puzzli, czasem jakichś prostych zdań. Krakowska gdzieś obok. My w środku czegoś spontanicznego.
Poznajemy świat inaczej. Bardzo blisko siebie.
Czasem więc odpuszczam. Bo mi się kreatywność kończy. Albo mam lepsze zajęcia od poskramiania złości Julka. Albo piękne słońce wyciąga nas za włosy z domu.
Albo nie odpuszczam i Julek wędruje do swojego pokoju chętnie (kiedy? kiedy tak było ostatni raz? przypomnij mi kochanie). Albo idzie jak na ścięcie, a ja wznosząc się na wyżyny swej ćwiczonej, bo nie z natury danej, cierpliwości, realizuję się na wytrącaniu Julka z "nie". Przyznam, że tę część przedstawienia lubię najbardziej. Wymaga ode mnie krotochwili, wygłupów, parodiowania, rysowania karykatur. Wyłażę z roli arcypoważnej i zadaniowej Marty, ze skóry też przy okazji, i nawiązuję relację z synem. On wchodzi w tę błazenadę bosko! Znika "nie", zaczyna się zabawa. Zwykle wtedy nie robię tego, co zaplanowałam, tylko to, co nam wyłazi z tej relacji. Rysowanie równoległe na tablicy, powtarzanie słów, układanie najprostszych puzzli, czasem jakichś prostych zdań. Krakowska gdzieś obok. My w środku czegoś spontanicznego.
Poznajemy świat inaczej. Bardzo blisko siebie.
środa, 6 kwietnia 2016
Powroty
Powroty do domu wyglądają ostatnio tak.
Ja za kółkiem. Krzyś i Julek za mną.
Krzyś zaczyna: - Mamo, mogę ci coś powiedzieć? To obowiązkowy wstęp do snucia jakiejś historii dnia minionego. Gdy skończy, włącza się Julek:
- Mamooo! Eeeeeeee .... i zaczyna swoją historię dnia minionego. Bez słów. Samogłoskami. Intonacją. Powtórzeniem: Mamoooo! eeee ....
Każda z tych opowieści jest treściwa, ważna i ma swoją melodię.
Mimo to czekam z utęsknieniem na Julka historię opowiedzianą słowami.
Ja za kółkiem. Krzyś i Julek za mną.
Krzyś zaczyna: - Mamo, mogę ci coś powiedzieć? To obowiązkowy wstęp do snucia jakiejś historii dnia minionego. Gdy skończy, włącza się Julek:
- Mamooo! Eeeeeeee .... i zaczyna swoją historię dnia minionego. Bez słów. Samogłoskami. Intonacją. Powtórzeniem: Mamoooo! eeee ....
Każda z tych opowieści jest treściwa, ważna i ma swoją melodię.
Mimo to czekam z utęsknieniem na Julka historię opowiedzianą słowami.
piątek, 1 kwietnia 2016
Lila
Lila pojawiła się w przedszkolu rok temu. Jakoś tak na początku stycznia. Była młodsza od Julka, ciut niższa od niego i prawie niegadająca jak on. Pucołowata, dziecinna i bardzo do Julka przylgnęła.
Lila o rok starsza. Wyciągnęła się, straciła pucołowatość, dużo gada. Nadal lubi Julka.
Lila to każda dziewczynka, którą spotyka Julek. Gdy pytam o dzieci w przedszkolu, słyszę: Lila. Błysk w oku, banan na twarzy.
Niedawno Lila dała Julkowi buziaka na pożegnanie. Julek wystartował do drzwi, zatrzymał się, zawrócił po to, żeby odwzajemnić dowód sympatii.
Lila to najprawdopodobniej pierwsza i ostatnia dziewczyna bezzespołowa, która tak bezceremonialnie i bezintetesownie polubiła Julka. Za nic mając jego zespół.
Lila o rok starsza. Wyciągnęła się, straciła pucołowatość, dużo gada. Nadal lubi Julka.
Lila to każda dziewczynka, którą spotyka Julek. Gdy pytam o dzieci w przedszkolu, słyszę: Lila. Błysk w oku, banan na twarzy.
Niedawno Lila dała Julkowi buziaka na pożegnanie. Julek wystartował do drzwi, zatrzymał się, zawrócił po to, żeby odwzajemnić dowód sympatii.
Lila to najprawdopodobniej pierwsza i ostatnia dziewczyna bezzespołowa, która tak bezceremonialnie i bezintetesownie polubiła Julka. Za nic mając jego zespół.
Subskrybuj:
Posty (Atom)