- A kiedy Julek się obudzi? Czemu tak
długo śpi? Czeka na brata...
Wczoraj zniósł z góry (na której ciągle jeszcze nie
mieszkamy, za to przetrzymujemy różne rupiecie) nadmuchane zabawki – delfina i
samolot. Delfina dla siebie, samolot dla Julka, bo latem bawili się tym razem. (Zadziwia
mnie swoją pamięcią do szczegółów).
Dopiero niedawno Krzyś odkrył w Julku kompana do zabawy.
Toczą razem piłkę, nakładają na rozkręconego bączka kolorowe kółeczka, żeby
śmiesznie terkotały, bawią się pod prysznicem zabawkami. I pewno gdyby Julek
już chodził, ścigaliby się razem wokół stołu. Na tę atrakcję przyjdzie nam
jeszcze trochę poczekać. Tymczasem z Krzysiem do biegu staję ja i Julek … na
moich rękach. Do biegu, gotowi, START!
Truchtem, w podskokach, ze śmiechem biegamy w salonie. :)
Bywa i tak, że Krzyś sprzeda Julkowi kuksańca albo poklepie
go po głowie wcale nie czule. Albo pociągnie po podłodze, żeby nie przeszkadzał
w zabawie samochodzikami. Ot, takie zwyczajne przepychanki wśród rodzeństwa.
Lubię wtedy obserwować Julka. Ten w zależności od humoru
różnie reaguje. Czasem zignoruje braterskie połajanki. Czasem się tylko
skrzywi, a czasem w wielki lament uderzy. Wygląda to wtedy tak: szturchaniec, Julkowy ogląd sytuacji, poszukiwanie mnie wzrokiem, chwila ciszy i ... ryk (bez łez).
Ale i tak wiem, że lubią się. Krzyś Julka, a Julek Krzysia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz