Zawiozłam wczoraj Krzysia na urodziny do koleżanki z przedszkola. I zostałam na kawie z mamami.
Był wśród gości Jaś. Znam Jasia, bo często przychodzi z mamą po Alę, koleżankę z grupy Krzysia. Trzy miesiące młodszy od Julka.
Nie mogłam się powstrzymać. Chłonęłam Jasia całą gębą. W relacjach z rodzeństwem, w samodzielności, gadulstwie, kontakcie z mamą. Ta obserwacja nie stratowała mnie. Ukłuła tęsknotą. Jak za niespełnioną miłością. Taką, która obiecuje wszystko i odwraca się na pięcie, znika pozostawiając pustkę, takie wielkie nic, które z niewytłumaczalnym trudem trzeba powoli, powoli wypełnić czymś. Najlepiej życiem.
Julek to wyjątkowy chłopiec. Wyjątkowo zatęskniłam za Julkiem z Jasia ligi.
Ta tęsknota,towarzyszy mi dziewiętnasty rok, z większym lub mniejszym nasileniem. Nic to,nikt nie obiecał ,że będzie łatwo,a nieraz się zdarza :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Przyczajona, ukryta, wyłazi czasem. To prawda, trzeba pozwolić jej przemknąć, czasem na dłużej rozgościć się i dalej swoje robić. Wolę jednak, jak nie zakłóca mojego spokoju. ;)
UsuńCzyżby to był odpowiedni czas na decyzję o kolewjnym dziecku???
OdpowiedzUsuńKochana Kasiu, czy ja wyglądam na kaskadera? ;)
UsuńMoja Droga!Nie wiem, jak wyglądasz, bo jeszcze się nie spotkałyśmy, ale wydaje mi się, że masz zadatki na kaskadera! :))))
OdpowiedzUsuńMarta i kaskader? No nie wiem..... może i dobrze by wyglądała jako przedstawiciel sportów ekstremalnych :)
OdpowiedzUsuń