Był pożegnalny kręcioł.
Odkładany od kilku miesięcy. Po kontuzji już nawet nie pamiętam czego.
Dziś spontanicznie, w duchu od dawna bojowo nastawiona chwyciłam Krzysia, podniosłam (powstrzymując jęknięcie) i zaczęłam kręcić przy akompaniamencie Julka śmiechu.
To był kręcioł-wirówka. Jak na ostatniego przystało. Oddałam serce, oddałam kości, padłam półżywa z Krzysiem do spółki. Śmiech z chichraniem kręciły się w naszych głowach sprowokowane rozchwianym błędnikiem.
Pytam się.
Gdzie mój mały Krzyś się podział? Trzymałam na rękach zapowiedź faceta.
I to jest powód tego pożegnania.
Bo to już mężczyzna, jeszcze mały ale już mężczyzna ;)
OdpowiedzUsuńPociesz się, ze fajne ciacho będzie z Krzysia, a nim się obejrzysz, to i z Julka wyrośnie Julian. :*
OdpowiedzUsuńWłaśnie, gdzie jest ten mały Krzyś, którego pamiętam? przecież to był taki maluszek..
OdpowiedzUsuń:)