Godziny mocno popołudniowe.
Radek rozpala w piecu, Julek zarządza. Po swojemu zarządza.
Słyszę więc połajanki. Za nimi tup-tup. I zgrzyt klamki w drzwiach łazienki.
Wychylam głowę, bo chyba czas na reakcję.
Julek jest już w łazience, przestawia podnóżek, staje na nim i wyciąga ręce pod kran. Ręce czarne od węgla. Do kurków nie sięga. Włącza wspomagacz yyyyy. Wywołana, wkraczam do akcji.
Samodzielność Julka ewoluuje.
Samodzielność zmaterializowana, przyczynowo-skutkowa i wolna od uprzedzeń. Nie trzeba gadać, żeby być samosiem.
Punkt dla Julka. ;)
Będzie dobrze! Będzie jeszcze lepiej!!!
OdpowiedzUsuńGdy mam za sobą nadzieję, to wszędzie widzę lepiej. ;)
UsuńJeszcze chwila i luster nie doczyścisz :/ znam to :D
OdpowiedzUsuńSzyby już są popaprane. A lustro w przedpokoju? Włazi na ławeczkę, a z niej tylko sięgnąć ręką. Nie nadążam z czyszczeniem. :)
Usuń