Julek nie garnie się do ubraniowej samoobsługi.
Nie kręci go ściąganie swoich skarpetek ani wciąganie portków.
Buty - te przy gromkiej zachęcie nawet odepnie i z moją pomocą ściągnie.
Co innego nasze kapciochy. Te uwielbia zdejmować, przekładać, komponować w swoje konstelacje.
Przy tej okazji załapię się czasem na gilgotkowy masaż. W promocji.
Od czegoś trzeba zacząć. Chyba?
Ten uśmiech na koniec rozbrajający! :)
OdpowiedzUsuńMałego psotnika - dodam. :)
UsuńBierze te, które ma na podorędziu. I niech tak mu pozostanie. ;))
OdpowiedzUsuńCudny, mamuś nie martw się - na stare lata buty ci przyniesie, niech jeszcze zgrzewkę wody przykula to nie zginiesz :D
OdpowiedzUsuń