Jesiennie wskoczyliśmy w kalosze i wyskoczyliśmy na zewnątrz korzystając z przerwy na bezmżenie. Skorzystały też róże (że okrył je Radek na zimę), ogródek (że liście zgrabiliśmy gremialnie) i kondycja (że trochę innego ruchu jak przy dzieciach).
I nie wiem co jest, że jak Krzyś coś ma, to Julek chce tego samego. Natychmiast, I odwrotnie. Rywalizacja ciągła. Liczba chromosomów nie ma to nic do rzeczy. Kłócą się ponad podziałami.
A grabki były jedne...
No, to jest jakieś wyjście. Ale jedne grabie to też okazja, żeby uczyć dzielenia się. Bywa pod górkę. ;)
OdpowiedzUsuńJak będą dwie sztuki, to już nie będą takie pożądane. :)))
OdpowiedzUsuńTys prowda :))
Usuń