Ho, ho, ho! Był, był u nas. Zawitał, gdy wszyscy akurat spali. Trochę mu pomagałam. Zainicjowałam jeszcze w listopadzie pisanie listów, przesłałam te listy, namierzyłam właściwe prezenty, uchyliłam drzwi, co by zwinnie wszedł, zostawił co trzeba i poszedł. Szkoda, że nie wpadliśmy na siebie, gdy nocną ciszą pomykałam do gorączkującego Krzysia. Chętnie zajrzałabym głęboko w te mądre, poczciwe oczy. Utopiłabym w nich wszystkie niepokoje.
Pierwszy obudził się Julek.
Potem Radek,
Na końcu Krzyś.
Szelest rozpakowywanych prezentów, niecierpliwość małych rąk i zaskoczenie. Radość.
Dla mnie cudne chwile.
Radość na buziakach dzieci to najwspanialszy Mikołaj dla rodziców:)
OdpowiedzUsuńalat.
Oj tak, p. Alu! Nic tak nie cieszy, jak radość i szczęście dzieci! :)
Usuń