Na buczenie Julka przeciwdziałało:
- rura (właściwie tylko przez pierwsze dwa upalne dni);
- jakikolwiek plac zabaw (nasz szlak nie był zielony ani niebieski, wiódł przez place zabaw: w Czorsztynie, Sromowcach Niżnych, Szczawnicy, Kluszkowcach i Maniowych);
- wizyta u bacy.
Penetrując okolice natknęliśmy się na bacówkę, w której niemal codziennie zatrzymywaliśmy się na prawdziwe zsiadłe mleko i po oscypek. Julek czuł się tam, jak u siebie. Swobodnie i pysznie. Amator kwaśnego mleka.
Jutro wracamy.
Też polubiłam to miejsce. Za spokój. :)
Uwielbiam oscypki, a takie świeże to są najlepsze na świecie! Możecie kupić więcej i zamrozić. My już tak robiliśmy.
OdpowiedzUsuńO widzisz, nie pomyślałam o zamrażarce. Następnym razem. :)
UsuńPotem podpiec na grillu owinięte w plaster boczku albo same, skórka jest chrupiąca a środek cudnie miekki, taki rozpływający się. Do samych oscypków konfitura z żurawiny, boskie:) albo na patelni grillowej w ostateczności :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie brzmi. :)
Usuń