Odbieram Julka z przedszkola. Synuś wychodząc z sali mówi:
- Mama, olo.
- Olo? Nowy kolega?
Julek rzuca mi spojrzenie "jak ty nic nie rozumiesz", rozkłada ręce, pięknie artykułując "u" (co w dialekcie makatońsko-krakowskim znaczy samolot) i po raz pierwszy wyjaśnia niedomyślnej matce znaczenie użytego przez siebie wyrazu.
Wyższa szkoła jazdy. ;)
Może jednak ta metoda Cieszyńskiej ma sens?? :)
OdpowiedzUsuń