Ferie za nami.
Krótki, intensywny czas. Krzysiek w drugim tygodniu wyjechał na obóz. Julka zawiozłam do babci Krysi. Z powodów wyższych i nieplanowanych czas swój z babcią (wyraz "sam" pojawiał się w co drugim zdaniu) z tygodnia został skrócony do trzech dni. W niedzielę rano wyjeżdżałam z Bielska, we wtorek wieczorem Julek już wracał z babcią Krysią. Środa oddana najstarszej siostrze mojej Mamy. Wyjazd przed wschodem słońca do Poznania. Ostatnia droga. Spotkanie z rodziną. Powrót. Julek czekał na nas w domu. Babcia Krysia została z nami do soboty. Zdążyła spotkać się z wracającym Krzysiem. I skończyły się ferie.
Dla moich synów czas był dobry. Odskocznia od codzienności, Julek zaliczył wypad z tatą do kina na "Sing2", podróż pociągiem w jedną i drugą stronę do Bielska, swoje pierwsze zupełnie sam poza domem, z ukochaną babcią Krysią, potem jeszcze z nią czas na wspólnej zabawie w naszym domu.
Dla Krzyśka wyjazd z kumplami na obóz. Intensywne treningi, z atrakcjami w tle. Najlepszy okazał się tor gokartowy, a jakże :) A i my z Radkiem uszczknęliśmy co nieco dla siebie i wreszcie obejrzeliśmy monograficzną wystawę w Muzeum Etnograficznym "Nikifor - malarz nad malarzami". Planowaliśmy ten wypad od jesieni. Ciągle coś stawało nam na drodze.
Ferie minęły. Mierzymy się z nowymi wyzwaniami. Czekamy na wiosnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz