W tym roku na nasz pobyt wypoczynkowo-rehabilitacyjny wybraliśmy Pieniny. Ekipa zespołowców zjechała się pod samiutkie Trzy Korony i pokonuje własne ograniczenia.
Pierwszego dnia Julek jęcząc, buntując się i złorzecząc wdrapał się na Przełęcz Szopka Chwała Bogu. Stąd było zaledwie 45 minut na Trzy Korony, ale to nie był cel naszej wyprawy tego dnia (choć większość ekipy, w tym Krzysiek skorzystali z okazji i kopsnęli się na szczyt). Julka nie namawiałam. Zeszliśmy powoli w towarzystwie Maksa, kolegi zakątkowego. Schodzenie obyło się bez jęków. Perspektywa gofrów i telefonu była bardzo obiecująca. ;)
Za to wczoraj Julek przeszedł samego siebie i pokonał trasę Sromowce Niżne - Czerwony Klasztor po słowackiej stronie - Szczawnica. 13 km, 19 tys. kroków. Narzekał, smęcił, ale szedł. Szedł dużo sprawniej, chętniej, współpracując pięknie. Jednak wchodzenie pod górkę jest dużo bardziej wymagające dla Julka. Tu, wzdłuż Dunajca, równą, lekko kamienistą drogą wędrował bez większych oporów. Dwukrotnie złapał nas ulewny deszcz, potem wyszło słońce, raz potknął się o moją nogę i wywrócił (obyło się bez płaczu, ale maciupeńkie skaleczenie wszystkim pokazywał). Była moc. Dotarliśmy szczęśliwie do celu.
Ja też tak chodzę po górach jak Julek. :) Narzekam, jęczę, ale ostatecznie jestem zadowolona. :)
OdpowiedzUsuńTo byłby z Was niezły duet na szlaku 😁
UsuńKrzyś rośnie jak na drożdżach!!
OdpowiedzUsuńTak. Wszedł w etap: lepiej ubierać jak karmić 😉
Usuń