Wybór bohatera nie był taki oczywisty. Mamy komiksy o Koziołku Matołku, ale nie chwyciły. Ani gdy czytałam małemu Krzysiowi, ani, gdy czytałam Julkowi. I ja nie czuję mięty do kozy w czerwonych portkach. W rezultacie wybrałam pannę z mokrą głową. Pogrzebałam w internetach, żeby znaleźć inspirację. A że mieliśmy sporo kartonów, jeszcze niezutylizowanych, w głowie powstał pomysł, którego realizację wprawiłam w ruch, angażując w pracę Julka.
Przy współudziale dzielnego pomocnika udało się nam stworzyć pracę, którą do szkoły zawiozła niezawodna chrzestna Julka. Termin składania prac upływał 28 kwietnia (piątek), czyli wtedy, gdy Julek jeszcze przebywał w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz