W sobotę wyruszyliśmy na lajtową wycieczkę do Rusinowej Polany. Mieliśmy kupić oscypki. Mieliśmy zrobić piknik. Miało nie padać.
Od Wierchu Poroniec do Gołego Wierchu szło wszystko z planem. Tylko te nadciągające chmury nie dawały spokoju. Nawet największa optymistka pogodowa w naszej grupie Angela - mama Ady zaczynała wątpić, że się uda. Ostatnie metry do Rusinowej Polany pokonywaliśmy w deszczu. Niebo zaciągnęło się konkretnie. Z naszego planu udały się tylko oscypki.
Gdy deszcz zelżał, ruszyliśmy w kierunku Wiktorówek, żeby zejść do Zazadni. Zanim doszliśmy do kościółka, przestało padać.
Gdy doszliśmy do Zazadni, wszystko na nas było już suche. Słońce zrobiło swoje. Po powrocie do domu postanowiliśmy pójść na ostatni spacer. Celem były oscypki od bacy, którego kilka dni wcześniej mijaliśmy po drodze.
Zeszliśmy nieco w dół do Drogi na Buńdówki. Skręciliśmy, żeby drogą wijącą się najpierw wśród zabudowań i urokliwych domów, ruszyć wyżej, polami aż do Drogi pod Reglami. Tutaj była "nasza" bacówka.
Droga na Buńdówki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz