Kolonie ze Stowarzyszeniem Bardziej Kochani to gwarancja kadry, która doskonale zna charaktery naszych dzieci i zespół Downa ma rozpisany na czynniki pierwsze. Oczywiście nie ma jednej recepty na wszystkie dzieci, ale pewne zachowania, upodobania, reakcje są wspólne i bardzo charakterystyczne. Nie mówię, że przez to jest łatwiej. Na pewno mniej zaskakująco.
Kadra gwarantuje też dobrze zorganizowany czas, przeznaczony na rozrywkę, aktywność ruchową, czas wolny, posiłki. Wszystko we właściwych proporcjach. Jednej rzeczy kadra nie jest w stanie zagwarantować - pogody. Ale przy dobrze zorganizowanym czasie pogoda to drugorzędna sprawa. Prawda?
Z Bęsi doganiały mnie uśmiechnięte zdjęcia Julka, głównie w gronie innych dzieci. W przyjaznym, kolorowym otoczeniu. Początkowo Julek wydzwaniał do nas intensywnie, natrętnie, po kilka, w porywach do kilkunastu razy dziennie. Nie można było porozmawiać, bo w tle słychać było śmiechy, dogadywania <tak>/<nie>. Istna kakofonia dźwięków. Taka kolonijna zabawa. Dobrze, że Julek ma ograniczoną liczbę kontaktów. Wydzwaniał do Radka, Krzyśka, babć, Dziadka Zygmunta i do mnie. Z tym samym akompaniamentem. Z każdym dniem tych telefonów było mniej. Na szczęście. Następowało naturalne nasycenie grą w telefon. Ja tylko miałam niedosyt - nie pogadałam z Julkiem tak zwyczajnie, po naszemu. Trudno. Raz tylko Julek oddał telefon opiekunowi ich grupy panu Kacprowi, z którym ucięliśmy sobie small-talk. Bez jakichś konkretów. Poza jednym - z Julkiem nie ma żadnych problemów.
Ogromną zaletą tych wyjazdów jest obecność kolegów i koleżanek, których Julek zna nie tylko z klasy, ale też ze szkoły. Nie jestem w stanie samodzielnie zagwarantować Julkowi takiej ekipy na wakacje. To naturalne, że nastolatek ciągnie w stronę grupy rówieśniczej. Bez względu na stan chromosomów. Jestem ciekawa Julka odczuć. Może mi kiedyś opowie. Cieszę się, że mój syn może doświadczać bogactwa emocji związanych z pobytem bez mamy i bez taty. Musi samodzielnie zmierzyć się z dyskomfortem wielu sytuacji. Może bardziej asertywnie zareagować. Musi sam ogarniać swoje sprawy, z rozproszonym na cztery osoby, wsparciem opiekuna. Bo poza oczywistą rozrywką i frajdą z przebywania z kumplami, są przecież trudniejsze momenty. Te również trzeba zaopiekować. Samemu. Bez mamy i bez taty. Cenna rzecz.
Wyjazd na II turnus kolonii Bardziej Kochanych w Bęsi sfinansowaliśmy ze środków zgromadzonych na Julka subkoncie w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Dziękujemy ❤
![]() |
Z Antkiem najlepszym kumplem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz