Drugoklasiści mogą swobodnie poruszać się po szkole. Krzyś w tych wędrówkach pokorytarzowych odkrył na nowo sklepik szkolny (szczęśliwie okrojony z nadmiaru słodyczy). Zaczął więc dostawać oprócz codziennych porcji pieniędzy na obiad, kilka złotych do wydatkowania na małe co nieco wybrane przez siebie w sklepiku.
W końcu ustanowiliśmy stawkę 10 zł co tydzień, plus premia 20 zł raz miesiącu.
Wychodzi 50 zł na miesiąc.
Najpierw wydawał kasę jak leci. Gdy na horyzoncie pojawił się nowy poduszkowiec z serii Ninjago, Krzyś zrobił się oszczędny, przestał rozmieniać pieniądze na drobne i zaczął zbierać na statek. Wynegocjował przy tym z nami, że dołożymy do zestawu jedną trzecią kwoty, resztę pokryje Krzyś. I udało się. Krzyś dokonał pierwszego zakupu z uzbieranego kieszonkowego, wspartego dotacją naszą i chrzestnej.
A że Julkowi już nie jest wszystko jedno, na nowy mini-zestaw załapał się i on. Zapadła cisza. Chłopaki wsiąkły. Krzyś budował statek, Julek mini-hangar dla samolotu. I on się zmienia, dojrzewa, mądrzeje. Na zabawie samolotem spędził pół godziny. W ciszy, skupieniu, uśmiechu. Latał, gadał: sa-mo-lot albo na skróty: mo-lot. Nauczył się wyrazu pilot - koniecznie za mną powtarzanego. Odpowiadał z sensem na pytanie: co robi Julek? - du-du-je, a jak się postarał to nawet: bu-du-je.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz