Oto krótki zapis tego, co działo się w tle meczu. Równolegle do jego przebiegu.
Mały człowiek i wieeeelka bramka. Pograliśmy więc trochę.
Potem plac zabaw. Julek sam się już potrafi huśtać.
I znów boisko. Tym razem bramka leżąca na boku. Niska taka. Bliższa ciału koszula.
Gdy banan i bułka zostały zjedzone, wszystkie bramki zaliczone i huśtawka, przyszła pora na nudę. Wziął więc Julek i usiadł. Przy małym poletku piasku. Znalazł pustą butelkę. Łopatkę zastąpił korkiem. I przesypywał ziarnka piasku. Cierpliwie, długo, bez sensu. (praksja w wykonaniu Julka ;) )
Potem ta nuda trochę i tacie się udzieliła. A piasek został zastąpiony przez żwirek. Muchomorka nie było.
Z bramki zrobił się hamak. Ale tylko przez czas, gdy Krzysia drużyna była przy piłce.
Przez chwilę znów miałam trójkę moich chłopaków. Na jednym ujęciu.
A potem był koniec meczu. Obiecane lody i pyszna kawa u znajomych na tarasie. Wcześniej jednak oklaskiwałam bramkarza mając w pamięci nie te strzały, które przepuścił, ale te, które pięknie obronił. :)
Jaki wynik meczu? To z Krzysia już taki duży mężczyzna? Jak ten czas leci... Wiesz co Marta? Jednak nasze dzieci są kreatywne... same sobie znajdą zastępcze zabawki.
OdpowiedzUsuńBaHa
Wynik słaby. Krzyś powoli wkracza w nastoletni wiek (10 lat w lipcu). A Julek potrafi zorganizować sobie zabawę. Ot i zwykłą pkastkikową butelką. ;)
Usuń