Zrobiłam ciasto na pierogi. Rozwałkowałam. Wykroiłam kółka. Przyszedł Julek:
- Mama, pomóóóż?
Proszę bardzo. Siadaj.
Julek zajął swoje standardowe miejsce na blacie. Zaczął nakładać farsz na ciasto. Wypełnił wszystkie przygotowane kółka. Zaczęłam więc sklejać pierogi. Wyposażyłam Julka w widelec. Miał dociskać falbankę. Przy trzecim pierogu zatrzymał się. Omiótł wzrokiem blat. Spojrzał na miskę z farszem. Policzył kółka z wyłożonym farszem. Sześć.
- Idę. Do taty.
I zeskoczył z blatu.
- Już? - wyraziłam rozczarowanie.
Julek westchnął. Spojrzał wymownie na blat. Spojrzał na mnie. Dorzucił jeszcze pokazując na farsz: - Kupa Kilki. I wyszedł.
Roboty na etacie długo nie zagrzeje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz