Zdrowotnie ruszyliśmy wczoraj z Julkiem na rowerach do placówki medycznej, w której na 13:00 miał wizytę kontrolną u stomatologa. Ostatnie leczenie, jeszcze mleczaków, miał trzy lata temu w sedacji wziewnej. Potem zaliczył jeden przegląd, a jeszcze potem poleciały miesiące i wyszło, że półtora roku dentysta nie zaglądał mu w buzię.
Oczywiście lukam co jakiś czas w zęby Julka, wspierając dokładność ich mycia przez syna, ale co szkiełko, światło i precyzja badania specjalisty, to nie ogląd matki. Bałam się, że mogłam coś przeoczyć, szczególnie na styku gęsto usianych siekaczy i trzonowców.
Czyściutko. Żadnych ubytków, ani śladów próchnicy. Odetchnęłam z ulgą.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na obiecaną porcję lodów. Jeszcze dalej mijaliśmy pusty plac zabaw. Julek zaordynował postój. Zaliczył karuzelę i linową drabinkę. Wróciliśmy do domu. Wizytą u stomatologa rozpoczęliśmy ciąg corocznych kontroli lekarskich. Z optymizmem patrzymy w przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz