Sztokholm jest rozległy, malowniczo położony. Mówią o nim Wenecja Północy. Rzeczywiście dużo mostów, woda, jedna wyspa płynnie przechodzi w kolejną wyspę. Z atrakcji turystycznych zaliczyliśmy Gamla stan (starówkę), uroczystą zmianę warty przy Zamku Królewskim (urodziny króla Karola XVI Gustawa, który dłużej panuje niż ja żyję), Ogród Króla, w którym aleja drzewek wiśni jeszcze nie rozkwitła (podarunek dla króla od cesarza Japonii, wiśnie posadzono pod koniec lat 90.), kilka stacji metra, które przypominają galerię sztuki i kawałek Södermalm.
Chodziliśmy po stolicy Szwecji w środę i we czwartek. Pierwszego dnia pojechaliśmy tam z wujkiem i moją mamą. Pokręciliśmy się po Gamla stan i rodzeństwo postanowiło wrócić. Nie te siły. Nie ta para w nogach. Stwierdziło. Zostaliśmy sami.
Doszliśmy do K25 - strefy gastronomicznej na Kungsgatan. Wewnątrz były bary z greckim, azjatyckim, tureckim jedzeniem. Fast food w szwedzkim klimacie. Chłopaki zamówili burgery i bagietki z kurczakiem w Mama. Zacne porcje w przyzwoitej cenie. Po posiłku powędrowaliśmy w kierunku Södermalm.
We czwartek - obeznani już z komunikacją - po przedpołudniu w Tyresö z wujkiem i mamą - pojechaliśmy autem do Gullmarsplan, gdzie zostawiliśmy auto na parkingu park&ride i wsiedliśmy do metra. Podziwialiśmy główną stację przesiadkową T-centrallen, która przypominała kopalnię i stację, na której wysiedliśmy - Ogród Króla.
W Sztokholmie korzystaliśmy z transportu miejskiego. Działa podobnie jak w Warszawie. Są bilety czasowe, grupowe, dobowe, trzydniowe itd. Trzeba mieć aplikację, żeby kupić bilet. Można ustawić w niej angielski. Obsługa aplikacji jest bardzo prosta. Gdy miałam bilet grupowy musiałam go „kasować” przy wejściu do autobusu (przy kierowcy jest urządzenie, do którego przykładałam kod QR). W metrze podchodziłam do budki z pracownikiem metra, w której jest takie urządzenie. Po „skasowaniu” biletu, otwierało się wejście, przez które wszyscy po kolei wchodziliśmy. Z pojedynczym biletem przechodziłabym tak jak u nas przez bramkę, przykładając bilet do skanera na bramce. Bilety dużo droższe niż w Warszawie. Opcja grupowy na 75 minut kosztował 26 SE (10 zł) ulgowy za osobę i 43 SE (16 zł) normalny - łącznie za naszą czwórkę płaciłam 52 zł. Dobowy kosztował 180 SE (70 zł) normalny i 110 SE (42 zł) ulgowy (w Warszawie odpowiednik kosztuje 26 zł normalny i 13 zł ulgowy).
Parkowanie w Sztokholmie w każdej części miasta jest płatne. Ba, na osiedlu u wujka jest płatne. W Tyresö są wyznaczone miejsca, na których można zaparkować za darmo, ale tylko przez 3 godziny na dobę. Do parkowania też potrzebne są aplikacje. Najpopularniejsza nie współpracowała z moim telefonem. Krzysiek załadował na swoim. Za trzy godziny parkowania płaciliśmy ok. 12 zł.