sobota, 29 czerwca 2024

Wakacje

W ubiegły piątek Julek odebrał świadectwo ukończenia czwartej klasy. Tym samym zaczął dziewięciotygodniowe wakacje, z których pierwszy tydzień właśnie dobiega końca. Zostało jeszcze osiem. Nie jest mi łatwo planować tegoroczną letnią przerwę w szkole. Od stycznia trwam w nieustannym stanie gotowości. Nigdy też nie wiem, jadąc do Bielska, ile będę tam potrzebna. Boję się planować cokolwiek.

Mamy więc dwa stałe punkty tych wakacji. Wyjazd Julka na pierwszą, dwutygodniową kolonię z Bardziej Kochanymi. Start za miesiąc, 27 lipca. I rodzinny wyjazd w połowie sierpnia do Gdańska. Na ślub i wesele. Potem zacznę urlop. I wtedy się zobaczy, co dalej. Za to bliżej września.

Tymczasem lipiec lepimy wspólnie. Opiekę, czy może bardziej dyskretny nadzór nad Julkiem, który stanowczo domaga się samostanowienia, rozkładamy pomiędzy siebie. Trochę Radek na miejscu, trochę ja na zdalnej, trochę babcia Aldona.

Siedzące, multimedialne spędzanie czasu przez Julka staram się przerywać popołudniowymi mini-wycieczkami rowerowymi. Julek nawet bywa inicjatorem tych przejażdżek. Muszę jednak ostrożnie dozować długość tras, bo chłopak coraz mocniej protestuje, gdy jedziemy za daleko. Szkoda byłoby stracić ciągle jeszcze tlącą się w Julku ochotę na rower. 


poniedziałek, 17 czerwca 2024

Gdańsk 2024

Pomysłodawczynią była wychowawczyni Julka klasy - ulubiona, ukochana, najlepsza Osoba - pani Edyta Płocha.

Rodzice przyklasnęli. We wrześniu wybraliśmy miejsce, ustaliliśmy termin, poszukaliśmy noclegu. Wspólna organizacja wyjazdu integracyjnego dzieci z rodzicami, rodzeństwem i Wychowawczynią wypaliła. 

Padło na Gdańsk. Wiadomo - bezpośredni dojazd koleją. Gdańsk Oliwa - w przystępnej cenie hotel, dobra baza wypadowa na plażę w Jelitkowie, zoo niedaleko, piękny ogród. Termin czerwcowy weekend. Początkowo miał być 8-9 czerwca, przesunęliśmy na tydzień później. Wtedy każdy weekend czerwca mi pasował. Wtedy jeszcze nie wiedziałam. Nie wiedziałyśmy. Zebrało się ludzi w liczbie trzydzieści parę. Krzysiek zakomunikował, że nie chce jechać. Trochę ze smutkiem, jednak z dużym zrozumieniem przyjęliśmy argumenatcję nastoletniego syna. 

Wiosną cieszyłam się na ten wyjazd. Tą samą wiosną, w której przyszła zapaść zdrowia mojej mamy. Potem jednak było już lepiej. Nadzieja na krótki wyjazdowy reset rosła.

Życie jednak ma swoje plany. Termin zasadniczej operacji wyznaczono na połowę czerwca. Gdyby wyjazd odbył się w pierwotnym terminie, pojechałabym. Ale we wrześniu nic jeszcze nie wiedziałam. Za to, gdy szpital podał datę zabiegu, zrozumiałam, że nie pojadę z chłopakami. Przelotnie ogarnął mnie smutek. Rozczarowanie było jak wiosenna burza. Przyszła, poszła, nie ma. Ze zmianą planów mam się ostatnio całkiem nieźle. Wiem, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Teraz ich doświadczam. Gdańsk może poczekać.

Gdy w piątek rano Radek z Julkiem wsiadali do  pociągu, Krzysiek jechał do szkoły, a ja pracowałam zdalnie z domu w Bielsku, moja mama wieziona była na blok operacyjny. Różne cele, różne emocje, każdy z nas doświadczał czegoś skrajnie różnego. Uśmiech Julka, który doganiał mnie z nadsyłanych zdjęć, działał jak balsam. 

Chłopaki pojechali, wrócili, zadowoleni, pełni wrażeń. Krzysiek zorganizował nocowankę dla siedmiu osób. Dom przetrwał w stanie nienaruszonym. Sąsiedzi ze skargą na hałasy nie dzwonili. Mama przeszła pomyślnie operację. Całkiem dobrze dochodzi do siebie. Rekonwalescencja jeszcze potrwa, ale już niebawem w warunkach domowych. A ja? Ja poddaję się temu co wokół. Zdalnie ogarniam dom. Fizycznie robią to Radek z pomocą Krzyśka. Jestem teraz tutaj, obok, gotowa na każde wezwanie mamy, opieka dla Ludwika. 

Tymczasem dzielę się zdjęciami z wyjazdu do Gdańska. Nie przedstawię relacji naocznego świadka. Nie opowiem tego słowami Radka. Po prostu pokażę.  












 

Autorami zdjęć są Wiola Kędziora, Edyta Płocha, Wojtek Mikołajczyk i mój Radek. 

wtorek, 11 czerwca 2024

Myszka Norka

Julek jest podopiecznym Fundacji Zdążyć z Pomocą Dzieciom od trzynastu lat. Wiem, że Fundacja w swojej działalności nie ogranicza się wyłącznie do prowadzenia subkont podopiecznych i organizacji zbiórek pieniędzy. Działa, organizując turnusy rehabilitacyjne w swoich (chyba dwóch) ośrodkach, organizuje wydarzenia dla podopiecznych, a nawet ich mam, ma Myszkę Norkę, która towarzyszy dzieciom w wielu spotkaniach, imprezach i zabawach. Do ubiegłej niedzieli nie mieliśmy okazji poznać Myszki. Tak się po prostu złożyło. 

Ale Antek zna Myszkę Norkę i mama Antka podrzuciła mamie Julka link do wydarzenia. Zanęciła. Czas był sprzyjający. Mama Julka zapisała, klepnęła, Fundacja potwierdziła. 

I tak oto w niedzielę, ledwo po śniadaniu pojechałam z Julkiem do Piaseczna, na stację kolejki wąskotorowej. Wyruszyliśmy starym pociągiem na wycieczkę do Runowa - siedliska turystycznego. Tutaj był dwuipółgodzinny piknik, z kiełbaską pieczoną na ognisku, z kocykiem w kratkę, z ciastem z truskawkami na deser, z mini-colą,  rozgrywką w uno junior, a jeszcze potem z rzucaniem ringiem. Ale najważniejsze, że to wszystko, co lubią tygryski najbardziej, odbywało się w towarzystwie Antka - najlepszego kumpla z klasy. Czego chcieć więcej? 






sobota, 8 czerwca 2024

Okiem reportera

Gdy wszyscy wokół ciebie ćwiczą, a ty nabierasz siły ...

zdj. Radek Zawadzki

... żeby we właściwym czasie zadać sparowany cios nogą.

zdj. Radek Zawadzki

Zachowanie życiowej równowagi w wykonaniu Julka. ;)

piątek, 7 czerwca 2024

Dworek "Milusin"

Dziś, choć o blogu Julka, to w ogóle nie o nim. Jednak pozwolę sobie na odrobinę prywaty.

Dwa lata temu skontaktowała się ze mną Agnieszka Kaczmarska kuratorka wystawy "Co pamięta "Milusin"?", którą zwiedziliśmy w 2013 r. Napisałam wtedy krótką relację na blogu. Pani trafiła na ten wpis. Wpis jej się spodobał. Spodobał na tyle, że chciała go wykorzystać, łącznie z wybranymi zdjęciami, w powstającym właśnie katalogu muzeum Józefa Piłsudskiego. Zgodziłam się. Zapomniałam.

Potem był jeszcze kontakt. Krótki, z wymianą jednego, może dwóch detali. Znów zapomniałam. Świat i życie pogalopowało.

Wczoraj odbieram z poczty przesyłkę. W główce nadawcy pieczątka Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Wyjmuję książkę. W niczym nie przypomina prospektu, który wyobrażałam sobie, korespondując z kuratorką. W moje ręce trafia całkiem poważna publikacja, prezentująca historię miejsca, gospodarzy domu, dworek "Milusin". Pięknie wydana, dobrze poprowadzona, ze zdjęciami uzupełniającymi tekst. Ponad czterysta stron historii. Na 245 znajduję fragment swojego wpisu. Jestem ułamkiem całości. Robi to na mnie wrażenie. Całkiem niemałe. 



niedziela, 2 czerwca 2024

Troca de cordas 2024

Troca de cordas, czyli zmiana sznurów miała miejsce w sobotę. To prawdziwa fiesta capoeiry. Wszyscy od początkujących, przez zaawansowanych do instruktorów, mali i duzi, dzieci, młodzież i dorośli w jednym kręgu (roda). Grupa capoeiristów wygrywa instrumentami rytmiczną melodię, jeden z nich śpiewa, stojący w kręgu zaczynają klaskać klap-klap-klaap, klap-klap-klaap, klap-klap-klaap. Impreza rozkręca się.

Zmiana sznurów zaczyna się od najstarszych stażem. To w tej części można obejrzeć prawdziwy pokaz umiejętności, techniki, akrobacji, miękkości i dynamiki. Można zobaczyć, że capoeira to prawdzwia sztuka walki, która może zwieźć sewencją kocich ruchów, przypominajacych taniec. Gry z udziałem doświadczonych capoeiristów robią wrażenie. Zaproszeni goście nie mieli sobie równych.

Wreszcie przyszedł czas na młodszych. W tym roku Julek dostał pas fioletowo-biały. Fiolet na górze, biały na dole sznura. 



Po zmianie sznurów obowiązkowa gra w kręgu z udziałem instruktora. 


W tym roku Julek był dużo lepiej zorientowany w tym, co ma robić i jak to robić. Poradził sobie w tej grze. Byłam z niego bardzo dumna. Pewno nigdy nie osiągnie poziomu gry niektórych kolegów z jego grupy (chłopaki wymiatali i wyczyniali akrobacje, które wywoływały we mnie wewnętrzny okrzyk podziwu, a potem glośne oklaski). Nie o to w tym jednak chodzi, żeby być lepszym od kogoś, ale, żeby stawać się lepszym od siebie. Nawet jeśli ten postęp jest o włos. 

Poza tym, jak przystało na uczniów Akademii Pana Kleksa wyznajemy zasadę: "Biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu, w ruchu wypoczywać". Wypoczywać najlepiej Julkowi wychodzi. ;) 


Uczestniczyliśmy w trzech dniach święta capoeiry. Bardzo warto było. Dla emocji, spotkań z innymi copeiristami (Antek, Janek, Kamil, Dominik, Jaś, Ala), wysiłku i uśmiechu.