Julek, gdy zaliczy jakiś mniej lub bardziej kontrolowany upadek, potknięcie, wywrócenie się na rowerze szybko wola: - Żyję, żyję! Dopiero wtedy ogląda ewentualne skutki upadku. Zwykle jest to małe draśnięcie, siniak, otarcie.
Rower to bardzo dobra okazja do fizycznej aktywności. Staram się systematycznie, o ile plan dnia czy weekendów na to zezwala, angażować Julka w nasze rowerowe mini-wypady.
I choć Julek świetnie sobie radzi na rowerze, przestrzega zasad bezpiecznej jazdy, jest przewidywalny, pedałowanie z nim wymaga skupienia uwagi zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania. Czujność. Reakcja.
Wreszcie jednak wyrwałam się na przejażdżkę sama. Prosta ścieżka rowerowa, wzdłuż niej rów porośnięty wysoką trawą. Za rowem jezdnia. I ja. Kobieta 50+, której wydaje się, że ma cały czas 30+, choć czuje w siłach jakby mniej. Umówmy się - dużo mniej. Gnam. Urwana z łańcucha odpowiedzialności, rozradowana samotną przejażdżką. Szczęśliwa, że nadaję sobie tempo. Gnam z wiatrem, pod wiatr, cholera wie, nieważne, jak wieje i czy wieje. Sięgam po wodę. Bo się nieco zgrzałam. Walczę z korkiem. I cały czas jadę. Pędzę. Nie zwalniam. Spuszczam z oczu drogę. Ten cholerny korek. Bach! Ląduję w rowie. Dobrze, że trawa. Że nie ma kamieni. - Żyję, żyję! - powtarzam bezwiednia jak Julek. I dopiero teraz czuję moc tych słów. Wywlekam siebie na powierzchnię. Lekkie otarcia, ręka, palec, noga całe. Przemywam twarz wodą (tą, po którą sięgałam).
Wywlekam rower. Oglądam. Wydaje się sprawny. Siadam. Nie jedzie. Łańcuch. W Julka rowerze zakładam bez trudu. W swoim nie potrafię. Po dziesięciu minutach prób, umazana po łokcie smarem, poddaję się. Dzwonię po Radka. Pomoc techniczna w osobach męża i młodszego syna pojawia się po kwadransie. Radkowi nawet minutę nie zajmuje założenie łańcucha. Wyposażony w chemię, która czyści smar, troskliwie myje moje ręce.
Wsiadam. Mogę jechać. Kończę szczęśliwie swoją wycieczkę.
Taka alegoria przygody życia. Upadam, wstaję, otrzepuję się, idę dalej. Przetrwać najtrudniejsze najprościej mi tylko ze wsparciem najbliższych.
Wsparcie najbliższych jest na wagę złota - zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńWłaściwy support to podstawa. :)
OdpowiedzUsuń