sobota, 24 grudnia 2022

Wigilia

Kochani Bliscy, kochani Przyjaciele, kochani Znajomi i Czytacze Julkowego BLOGA!

Życzymy Wam spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia w uśmiechu, przebaczeniu, zdrowiu. Niech ten świąteczny czas będzie dobry, pełen miłości, czułości i bliskości. 

Cieszmy się sobą. Bądźmy razem. 

wtorek, 20 grudnia 2022

Puzzle

W jednym miejscu zbiegło się kilka okoliczności.

Umówiona wizyta u fryzjera w sobotę rano. Konieczność zrobienia zakupów po strzyżeniu.  Wypatrzenie przez Julka na półce sklepowej pudełka puzzli z bohaterami Avangers. Iron Man, Spider-Man, Kapitan Ameryka, Thor i przede wszystkim Hulk wyciągali ręce do Julka i wołali: 

- Weź, weź, weź nas do siebie do domu! 

Nie było mocnych. Pudełko wylądowało w koszyku na zakupy. Potem na stole. Minęła sobota, zaczęła się niedziela, wreszcie w przerwie między wyrabianiem ciasta na makowca a gotowaniem bigosu zaprosiłam Julka do układania puzzli.

100 części. Ja składałam ramkę, Julek bohaterów. Połączyliśmy elementy, wspólnie złożyliśmy całość. Chwila radości. Julek zdemontował układankę i zarządził, że jeszcze raz. Rozłożyłam ręce. Poinformowałam, że makowiec czeka i wróciłam do kuchni kręcić mak. Zdążyłam jeszcze tylko usłyszeć, coraz częściej przez Julka używany zwrot:

- Ja sam.

Zmieliłam mak. Przygotowałam masę. Zaczęłam zwijać makowce i ogarniać kuchnię. Z salonu dobiegały mnie co jakiś czas okrzyki triumfu. Wreszcie, gdy makowce wylądowały w piekarniku, wróciłam do Julka. Na stole było złożone prawie całe puzzle. Julek właśnie kończył swoją pracę.

I tak właśnie po raz pierwszy ułożył samodzielnie od początku do końca całą stuelementową układankę. Brawo Synku!



niedziela, 18 grudnia 2022

Kardiologia wyniki i pobyt

Wyniki badań Julkowego serca są zadowalające. Niedomykalność zastawki jest na poziomie II/III stopnia. Stabilna - jak to określiła pani doktor. Nieznacznie powiększona lewa komora serca. Przepływy w porządku. Przecieków brak. 
Holter wykazał arytmię, ale nieznaczną, której się nie leczy na tym poziomie. 
Wyniki z krwi bardzo dobre. Choć pilnuję, żeby Julek miał raz w roku robione podstawowe badania i ostatnio takie miał w sierpniu, nie wspominałam o tym lekarce. Skoro jesteśmy w szpitalu, niech badają. Zrobiono więc morfologię, próby wątrobowe, zbadano poziom Tsh, cholesterolu, glukozy, a nawet witamin D3, z czego wyjątkowo byłam zadowolona, bo to akurat w naszej przychodni nie jest standardowym badaniem. Julka suplementuję jesienią, zimą i wiosną i nie ma niedoborów! :)
Pacjenta przyjęto w dobrym stanie i wypisano w dobrym stanie. Kontrola w poradni kardiologicznej za rok.

Pobyt był szybki. W środę rano nas przyjęto i w niczym nie przypominało to drastycznych scen i kłębowiska ludzi, które pamiętam z Litewskiej. Nie wiem, czy to pandemia wymusiła, czy po prostu zmieniono procedury, ważne, że przyjęcie trwało (poza wypisaniem tony szpitalnych papierów, oświadczeń, zgód) kilka minut. Nie było ludzi w rejestracji. Może dlatego? Gdy nas zarejestrowano, po krótkiej chwili zeszła pielęgniarka, która odprowadziła nas na oddział. Tu dopiero wszystkie pomiary wagi, wzrostu, ciśnienia, saturacji. Nie było wolnych miejsc. Zaproszono nas więc do oddziałowej świetlicy. Pięknego, przestronnego pomieszczenia z biblioteczką, zabawkami, puzzlami, miękkimi i wygodnym sofami, stolikami dla maluchów i stołami dla nastolatków. Spędziliśmy tu osiem godzin. Kompletnie nam to nie przeszkadzało. 
Bo w międzyczasie Julek zjadł śniadanie, przyszła lekarka prowadząca, która zbadała Julka i zleciła badania. Zrobiono EKG, założono holter i zanim się obejrzałam zabrano nas na Echo serca - najważniejsze badanie. Rano Julkowi pobrano krew, zdjęto holter, zrobiono rtg klatki piersiowej. Trzeba było czekać na wyniki. Przed 14:00 dostałam wypis. Dwa dni. W zasadzie półtora. Ekstra!

Julek. Julek ostatnio przebywał w szpitalu jako osesek. Teraz jako nastolatek był świadomy wszystkiego, co się wokół niego dzieje. Współpracował z lekarzami i pielęgniarkami. Miał dyskomfort z holterem (denerwowały go kabelki i urządzenie, które musiał nosić przez cały czas przy sobie, spać w tym, korzystać z toalety, jeść obiad). Co rusz pytał, kiedy przyjdzie pani i zdejmie. Mówił, że nie lubi tego.
Na Echo serca leżał spokojnie aż do chwili, gdy usłyszał bicie swojego serca. Trochę zaniepokojony, więcej zaciekawiony. Wiercił się i chciał spoglądać w monitor kardiogafu. Wyjaśniłam, opowiedziałam, poprosiłam o nieruszanie się i poszło badanie dalej. 
Pobranie krwi - mimo nowego otoczenia, nieznanej pielęgniarki i krótkiego obowiązkowego certolenia się, poszło jak zwykle - bez spinania się i krzyku.
Julek na oddziale nie biegał, nie płakał, nie nudził się. Obficie korzystał z dobrodziejstw technologii i siedział ze słuchawkami albo na YouTubie albo grał na tablecie. Udało się jednak w przerwach pooglądać zdjęcia na moim telefonie, powspominać, pogadać, zagrać w uno, pełny kurnik i doble. Godziny mijały szybko. A że nikogo nie dokoptowali nam do dwuosobowego pokoju, to noc spędziliśmy sami. Szpital na Żwirki i Wigury to nie ten sam co na Litewskiej i tutaj warunki są na miarę współczesności, która w szpitalu wymaga obecności rodzica. Pokoje są z łazienkami, przy każdym łóżku pacjenta stoi rozkładany fotel do dyspozycji opiekuna. Czeka też dla niego czysta pościel. Mimo wygody czekałam z niecierpliwością na koniec badań. I choć nie czułam zmęczenia, to siedziałam do końca w napięciu. Powietrze zeszło ze mnie dopiero w domu.


wtorek, 13 grudnia 2022

Kardiologia

Jutro stawiamy się na oddział kardiologiczny w szpitalu klinicznym na Żwirki i Wigury. Rutynowa kontrola serca. 

Ostatni raz kładliśmy się na początku 2014 r. Wtedy pobyt w szpitalu trwał dwa dni i było to rekordowo krótko.

Odzwyczaiłam się od szpitalnych trybów. Gdybym mogła, ominęłabym tę wizytę. Jednak lekarka robiąca w marcu Echo julkowego serca zdecydowała o skierowaniu go na badania na oddziale szpitala. Jak mus to mus. Serce trzeba wnikliwie zbadać. Niewydolność lewej zastawki pogłębia się, mimo że jeszcze widocznych objawów nie daje. 

Stresuję się bardziej niż mogłabym przypuszczać. Stresuję staniem i czekaniem na izbie przyjęć. Martwię nieprzewidywalnością sprawności przeprowadzanych badań. Danerwuję się nieznajomością terenu. Ostatni raz leżeliśmy na Litewskiej, na Żwirki byliśmy tylko na dziennym oddziale. Nie wiem, jak długo zajmie nam pobyt. To szpital i niczego nie można zaplanować z dokładnością zegarka. Wolałabym jednak wiedzieć, czy czekają nas dwa, trzy czy więcej dni poza domem. Łatwiej ogarnąć to logistycznie, prościej wytłumaczyć Julkowi - planiście numer jeden w naszym domu. 

Muszę jednak zadbać o wewnętrzny spokój. Jadę tam z Julkiem i dla niego. Mam być wsparciem, opieką i towarzyszką szpitalnej rzeczywistości. Cierpliwie odpowiadać na wszystkie pytania, nawet te same, zadawane po dwadzieścia i pięćdziesiąt razy. Trwać przy nim, tłumaczyć mu wszystkie czynności pielęgniarek i lekarzy. To w zasadzie będzie Julka pierwszy świadomy pobyt na oddziale kardiologicznym. Niech zatem minie w dobrej atmosferze. Najszybciej jak to możliwe. 

niedziela, 11 grudnia 2022

Pierniczki

Między odśnieżaniem, awarią prądu w naszej gminie a seansem niedzielnym ("Nasze magiczne Encanto") udało się upiec pierniczki, a nawet popołudniu je udekorować. To już tradycja. 

Wprawdzie w tym roku trudniej było zgarnąć do dekorowania naszego licealistę, za to dłużej, w zasadzie do samego końca pozostał z nami Julek. A działania długofalowe u młodszego syna to byt nieoczywisty. Płynnie podchodzi do wyznaczonych zadań. Nie że nie podejmuje rękawicy, ot! za szybko ją zdejmuje i ciska w kąt. Dzisiaj siedział i dekorował. Minimalistycznie, ale działał. 

Zapach ciasteczek. Miód, cynamon, przyprawy korzenne. Za oknem cisza. I śnieg. Nieprzeliczone płatki śniegu. Tony płatków. Fajnie było w środku.  Odliczamy dni do Świąt. W tym roku spędzimy je w naszym domu. Przyjadą babcia Krysia i dziadek Ludwik. Niezwyczajnie. Dobrze. 











środa, 7 grudnia 2022

Niedwuznacznie

Zdarzyło się wczoraj w drodze do szkoły.

Wcześniej zapodam kontekst. Julek w szkole sam robi śniadania. Dostaje z domu półprodukty, które w szkole kroi, smaruje, komponuje kanapkę. Tylko raz w tygodniu ma mieć gotowe śniadanie. I ten dzień bardzo lubi. "Bez kroić?" - dopytuje po wielokroć. Bo woli nie kroić. Lubi gotowy posiłek.

Wczoraj w aucie. Jedziemy. Julek snuje plan dnia: "Będzie Antek, Julka, Agatka, Dominik duży. Nie ma Dominik Cholewa. Edytka mówi: śniadanie. Potem Mikołaj. I prezenty."
- Niezła impreza Wam się kroi! - mówię. 
Na co Julek zaniepokojony woła:
- Bez kroić!

W dwuznaczności nie da rady z Julkiem. ;)

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Wizyta misia Kornela

Szkoła Julka bierze udział w projekcie "Mały Miś w świecie wielkiej literatury", którego celem jest promowanie czytelnictwa wśród dzieci.

W ramach projektu rodzice przychodzą do przedszkola/szkoły i czytają dzieciom książeczkę, opowiadanie, fragment książki. Na początku 2020 r. miałam okazję odwiedzić Julka klasę i przeczytać Ulfa Starka "Cynamon i Trusia. Wierszyki od stóp do głów". 

Pandemia przerwała realizację projektu, który teraz ruszył z powrotem. W piątek zabrałam więc ze szkoły Julka i Kornela - małego, sympatycznego misia, który przez weekend słuchał, jak sobie czytamy. Oprócz misia, w plecaku Julka znalazłam dzienniczek, w którym po przeczytaniu wybranej książeczki trzeba było napisać imię dziecka, tytuł pozycji, autora, bohatera książka, kilka słów o samej lekturze. Na stronie obok dziecko miało wykonanć rysunek odnoszący się do treści książki.

Julek zabrał się do zadania z ochotą. Najpierw spędził chwilę, szukając książki, którą chciał zaprezentować Kornelowi.



Po kilku minutach przebierania w książkach znalazł tę właściwą. Książkę, którą dostał na urodziny od Maksa - kolegi ze szkoły. "Idealne chwile" Susanny Isern. 


Postanowił, że skoro gość jest wyjątkowy, to podejmie go w salonie - tam, gdzie zwykle gościmy odwiedzających nas bliskich i znajomych. Zeszliśmy więc na dół. Julek wygodnie usadowił się na kanapie, posadził misia Kornela i czekał na mnie.


Usiadłam obok duetu Julek - Kornel. Julek wziął misia na kolana. Zaczęłam chłopakom czytać.



Wysłuchali z uwagą historii Wiewiórki, która po otrzymaniu listu, mknie w pośpiechu przez las. Cały czas jednak któs ją zatrzymuje i prosì o pomoc: Jeleń, Żółwica, Niedźwiedź, Jeż, Wilk, Żaba. Wiewiórka nie odmawia pomocy. Do kogoś jednak się śpieszy. Czegoś zapomina. Coś nieoczekiwanie znajduje. 
Po przeczytaniu trzeba było zrobić zadania w dzienniczku.


I to była ta część zadania, do której trzeba było Julka zaprosić ze szczególną uwagą. Nie chciał siadać i rysować. To nie jest coś, co lubi bardzo robić. Trudno mu się rysuje z głowy. Łatwiej idzie odrysowywanie. Zastosowałam więc sprawdzoną metodę rysowania równoległego. Ja robiłam kreskę na swojej kartce papieru, Julek rysował na swojej. I w ten sposób stworzył rysunek. Trochę chciał na skróty z kolorowaniem tego, co narysował, ale że misiowi Kornelowi zrobiło się smutno, że tak mało kolorowo jest, to Julek przyłożył się do wykończenia rysunku. Picasso z niego żaden. ;)


 
Miś Kornel potem towarzyszył Julkowi niemal we wszystkich czynnościach i trudno było chłopakowi rozstać się z nowym kumplem, ale reguły są twarde. Kornel to literacki pielgrzym i wędruje po domach, żeby słuchać nowych opowieści. Dzisiaj wrócił do szkoły. Jutro pojedzie z innym dzieckiem.