We czwartek doszliśmy na nogach do Butorowego Wierchu. A dokładniej do stacji wyciągu krzesełkowego. Wsiedliśmy do całkowicie pustej kolejki i wjechaliśmy na górę. Radek z Krzysiem, Julek ze mną. Widoki pozostające za nami cieszyły oko.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
środa, 26 lipca 2023
Zakopane
czwartek, 20 lipca 2023
Dolina Chochołowska
Wczoraj spokojny spacer Doliną Chochołowską. Po intensywnym wtorku części z nas, wędrówka doliną była najlepszą opcją na obolałe nogi. Niektórzy w ogóle zostali w pokoju, żeby spać do oporu. :)
Pierwszy, trzykilometrowy odcinek pokonaliśmy pociągiem (traktor ciągnie dwa wagoniki po 8 zł za osobę). Radość dzieciaków bezcenna. Ulga dla rodziców.
Potem ponadgodzinne wędrowanie lekko w górę do Polany Chochołowskiej. Było chwilami gorąco. Słońce dopiekało. Ratował nas zrywający się co rusz wiaterek, drzewa dające cień i na samym początku drogi orzeźwiający chłód ciągnący od potoku.
poniedziałek, 17 lipca 2023
Dolina Małej Łąki
sobota, 15 lipca 2023
Dolina Białego
Rozpoczęliśmy nasz coroczny turnus wypoczynkowo-rehabilitacyjny w grupie znajomych rodzin z dziećmi z zespołem Downa. Z Julkiem po górach w tym roku chodzą Ola, dwie Maje, Igor, Maks, Ada i Julka. Zacna ekipa. W tym roku na bazę wypadową wybraliśmy Zakopane. Nieduży pensjonat z widokiem na Giewont. Wczoraj po ponad sześciogodzinnej podróży dotarliśmy na miejsce.
Wszyscy dotarli. Rzeszów, Dębica, Jelenia Góra, Gniezno, Warszawa, Bydgoszcz. Każdy miał kawałek drogi do pokonania. Uradziliśmy wieczorem, że na rozruch dobre będą doliny.
Dzisiaj rano autobusem nr 11 dojechaliśmy do centrum Zakopanego, żeby spod Wielkiej Krokwi wejść na żółty szlak wiodący Doliną Białego. Początkowo droga łagodnie wiła się w górę. Towarzystwo szło całkiem zgodnie. Schody (dosłownie) zaczęły się później. Julek zatrzymywał się. Narzekał. Szedł dalej. Przed upałem chronił nas las. Po półtorej godziny w sumie całkiem udanej wędrówki dotarliśmy na Czerwoną Przełęcz. 1303 m n.p.m.
Zostawiłam chłopaków i weszłam na Sarnią Skałę. Radek był na niej dwa lata temu, Krzysiek rok wcześniej. Ja nie miałam okazji. Krótkie, intensywne wzniesienie i można było podziwiać cudne widoki.
Na Sarniej byłam między innymi z Adą, z którą dwa lata temu wchodziłam na Giewont.