sobota, 25 listopada 2023

List do św. Mikołaja

Tradycyjnie piszemy listy do św. Mikołaja. 

Krzysiek rzucił przez ramię coś o zapachu dla siebie. Radek, że marzy o świętym spokoju. Julek, że chce figurki. Hulka i Spider Mana, Czarna Wdowa, Thor i popłynął z bohaterami Avangers. 

Uchwyciłam moment. Siadaj i pisz list do św. Mikołaja, synu. Usiadł zmotywowany. Jeszcze z pamięci nie napisał. Musiałam podyktować. Minęły jednak czasy, gdy list był rysowany. Nadejdą może i takie, gdy Julek sam napisze. Bez mojego wsparcia.

Postępy Julka widać gołym okiem. 


sobota, 18 listopada 2023

Pierwszy balwan

Białe momenty. Przyprószyło konkretnie. Na usta samo się cisnęło "Ulepimy dziś bałwana?". Julek podchwycił. Nie było mocnych. Powstał pierwszy balwan tej jesieni. Niewykluczone, że ostatni.

Fanką białego puchu nie jestem. Ale jeśli mam wybierać między pomrocznością listopadową a śnieżnym rozjaśnieniem nocy, biorę w ciemno śnieg. Cicho, biało, skrzy. Czysta magia.



czwartek, 16 listopada 2023

Liczenie

Pozostając w temacie zadań domowych. Najwięcej mamy z czytania, rozumienia tekstu i pisania. Od czasu do czasu trafia do nas zeszyt ćwiczeń z matematyki. W tym roku szkolnym w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy. Zadania z dodawania w zakresie 20. Konkret.

Mała dygresja. Ponad dwa lata temu, gdy trwała pandemia, zaliczyłam kurs on-line z Numiconu. Gdy zaczynałam z Julkiem przygodę, był zielony w te klocki. Liczył wprawdzie do 10, ale to, co widział. Na tamtym etapie nie potrafił objąć rozumowaniem, że każda ilość ma swój odpowiedni symbol w cyfrze. Numiki miały mu pomóc w pojmowaniu matematyki. Początkowo systematycznie pracowałam z Julkiem z numikami. Z czasem zapał mijał, wypierany nowymi wyzwaniami, zatraciłam systematyczność. Numiki wylądowały w szufladzie. Ale pałeczkę przejęła wychowawczyni Julka (czy nie pisałam, że Julek ma kapitalną wychowawczynię?!). Zrobiła kurs. Radę Rodziców poprosiła o zakup numików i zaczęła z dziećmi pracować na tych klockach. 

Miniona niedziela. Zeszyt ćwiczeń. Dodawanie w zakresie 20. Wyjęłam numiki. Julek ułożył je w kolejności od 1 do 10 i zaczął odrabiać zadanie. Wszystkie działania wykonał bezbłędnie. Rozwiązaniem było hasło. Hasło, które zapisywał litera po literze, a potem odczytał. Fakt, że po złożeniu numików 4+8, liczy wszystkie dziurki i dopiero podaje wynik, ale zna zasadę i potrafi zsumować. Dodaje. Bez numików nie ruszyłby z miejsca. 



środa, 15 listopada 2023

Sprostowanie

Sympatyczny, zgrabny konik, który zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia, okazał się w zdecydowanej większości dziełem Julka. Dowiedziałam się od wychowawczyni, która w korespondencji ze mną zahaczyła mnie zdaniem "A koń piękny Julkowi wyszedł". Na co potrafiłam w pierwszym odruchu zareagować wytrzeszczem oczu (taka emotikonka nienajmądrzejsza).

Bo przecież pytałam Julka, który tak jakoś niemrawo i niejednoznaczenie odpowiadał o autorstwie konia. 

Wyszło na to, że Julek rysował pod dyktando pani Gosi, która na koniec pomogła mu tylko z głową. 

Czasem wychodzi ze mnie matka-niedowiarka, wątpiąca w ukryte możliwości własnych dzieci. Do korekty z tą cechą, do błyskawicznej korekty.

Zachwycam się nadal. Teraz jakoś tak pełniej, intensywniej. 

poniedziałek, 13 listopada 2023

Zadania domowe

Na etapie wczesnoszkolnym Julek dostawał do domu dwa zeszyty: od logopedy i od wychowawczyni. W jednym były ćwiczenia i zadania logopedyczne, w drugim ćwiczenia z nauki czytania, pisania, liczenia. System działał tak, że zadania domowe Julek dostawał raz w tygodniu. To ja decydowałam, kiedy je odrobimy. Najczęściej był to weekend.

W tym roku doszedł nowy zeszyt: Dziennik. Zadaniem Julka jest opisywać jedno-dwa wydarzenia, które miały miejsce w tygodniu w szkole i opisać to, co robił w weekend. Przy czym ten weekendowy opis może dotyczyć jednej czynności, np. wyjścia na spacer z Kilką, obejrzenia filmu na Netfliksie, nocowania u babci. 

Dziennik pozwala nam trenować dialog, trenować pisanie ze słuchu, trenować czytanie. Genialne rozwiązanie. Które - nie ukrywam - wymaga dużego zaangażowania obu stron. Bezpowrotnie minęły czasy, gdy zadania domowe robiliśmy przez 20-30 minut w sobotę albo niedzielę. Teraz muszę rozkładać na dwa dni, bo - jeśli tego nie zrobię - następuje kumulacja i siedzimy nad zeszytami - tak jak wczoraj - dwie godziny. Julek mniej chętnie siada do lekcji. Traktuje je bardziej jak konieczny obowiązek, niż coś, co tygryski lubią najbardziej. Zachęcam go pochwałami. Pozytywnie motywuję. Co nie zmienia faktu, że, gdy przychodzi sobota, a potem niedziela, Julek czmycha do babci i spędza tam duuużo czasu. Po drodze monitoruje, dzwoniąc do mnie i pytając, czy uczyć? Tak Julku, będziemy się uczyć. Syn szybko kończy rozmowę.

Ale tak. Dziennik to dobry trening wielu umiejętności.

Po pierwsze - nauka odpowiedzi na otwarte pytania. Kto był? Kogo nie było? Co robiłeś? Jaka była pogoda? Gdzie byłeś? Z kim byłeś? Czym jechałeś? Itd. Zanim Julek usiądzie do pisania, musi mi opowiedzieć dany dzień (zawsze mamy wiadomości od wychowawczyni z odpowiednimi danymi na temat bieżących wydarzeń, żeby móc wspierać lub weryfikować odpowiedzi dzieci). Mam też zazwyczaj zdjęcia, obrazujące opowiadane wydarzenie, które bardzo pomagają Julkowi w odpowiedziach. Uczymy się też budować proste zdania. Bo Julek najczęściej odpowiada jednym słowem. Kogo nie było? - Antka. Rzeczywiście w codziennym dialogu taka uproszczona wersja jest jak najbardziej na miejscu, ale mi chodzi też o to, żeby Julek w rozmowie opowiadał dzień pełnymi zdaniami. I np. powiedział: Nie było dzisiaj Antka.

Po drugie - trening pisania ze słuchu. I żeby nie było - jesteśmy na samym początku. We wrześniu musiałam pisać praktycznie Julkowi całe wyrazy, które przepisywał. Teraz dyktuję mu wyraz po literze i wymagam, żeby litery pisał z pamięci. Coraz lepiej mu idzie. Wiele pisze przez skojarzenia M (jak MAMA), T (jak TATA), L (jak LODY). Niektóre litery dyktuję mu tak: B. Julek mówi, że nie wie. To ja do niego: kreska i dwa brzuszki. P - kreska i jeden brzuszek, R -kreska, jeden brzuszek i nóżka. Ę - E z ogonkiem. Myli głoski dźwięczne z bezdźwięcznymi. P i B, K i G, T i D. Jak ma lepszy dzień, próbuję, żeby sam napisał ze słuchu wyraz, który dyktuję. Wyraz musi być prosty i bardzo dobrze znany Julkowi. A czasem po prostu robię mu ściągę z literami, które przepisuje, gdy nie pamięta/nie wie/jest już zmęczony. Pisanie ze słuchu to też planowanie przestrzeni między wyrazami. Na początku Julkowi nie robiło różnicy, czy nowy wyraz zaczynał się w odstępie od poprzedniego, czy cudownie do niego kleił. Teraz bardziej świadomie umiejscawia litery.

Po trzecie - czytanie. Nie ma tak, że napisze i koniec. To co Julek napisze, musi przeczytać. Są wyrazy mniej mu znane, podyktowane litera po literze, z dwuznakami, których nie wszystkie zna, więc wtedy pomagam przebrnąć. Niemniej czytanie tego, co Julek sam napisał, jest też dodatkowym treningiem. 

Oto efekty wczorajszego zadania. Konik na ostatnim zdjęciu nie jest autorstwa Julka. Narysowała go pani Asia, Julek tylko pokolorował.