czwartek, 6 października 2016

Badanie

Wiek kostny.
To sprawdzenie wieku biologicznego przez prześwietlenie kości. Opóźnienie wieku może być spowodowane np. niewłaściwie leczoną niedoczynnością tarczycy (badanie zleciła endokrynolog Julka). Badanie nie boli, trwa kilka sekund i polega na zrobieniu zdjęcia rentgenowskiego nadgarstka ręki, która nie jest dominująca (u leworęcznego Julka trzeba było uwiecznić na kliszy prawy nadgarstek). Wynik badania pozwala określić poziom rozwoju dziecka (biologiczny poziom, nie intelektualny) albo przy wsparciu dodatkowych przeliczeń obliczyć wzrost, jaki docelowo osiągnie dziecko.
Ale żeby wykonać badanie, trzeba:
a) namierzyć miejsce, w którym wykonuje się takie badanie u dzieci;
b) dojechać tam;
c) namówić dziecko do bycia nieruchomym przez ulotną chwilę;
d) wrócić do domu w jednym kawałku.

Punkt a)
Spółdzielnia Pracy Specjalistów Rentgenologów. Centrum Warszawy. Bez umawiania, w godzinach 7.00-19.00. Tak, od poniedziałku do piątku. Tak, robimy dzieciom. 42 zł. Zapraszamy.

Punkt b)
Do centrum Warszawy, autem, popołudniu? Porażka.
Szybka Kolej Miejska (30 minut), dojście do metra (5 minut), przejazd metrem jeden przystanek (3 minuty), dotarcie do punktu a) kolejne 5 minut.
Bez wózka. Bez pampersa. Bez gadania pojechałam. Julek pociągi lubi (test na przejazd koleją do Bielska-Białej (4 godziny) i powrót do domu (5 godzin) zniósł lepiej niż wiercący się Krzyś i egzamin na "Cierpliwego podróżnika" zdał na sześć).
Do metra przeszedł trzymając mnie za rękę (Julki to, co nieznane, testują ostrożnie), zafascynowany zjechał po schodach ruchomych, wszedł pewnym krokiem do metra, zaciął się na drzwiach i za nic nie chciał się od nich odkleić - bo jak tak,kiedy tu taka wielka szyba i widać (czy coś w ogóle widać w podziemnej kolejce?) przez nią to, co umyka za nią, wjechał po schodach ruchomych, spokojnie stał na czerwonym świetle przy Nowowiejskiej, cierpliwie czekał w kolejce do rejestracji.

Punkt c)
Badanie. Zapewniłam Julka, że nic nie boli. Że pan zrobi zdjęcie rączce. I wracamy do domu. Dla pewności powtórzyłam trzy razy. Drzwi się otworzyły. Zostaliśmy zaproszeni do pracowni rentgenowskiej. Krótkie wahanie Julka. Mój refren (nie boli, zdjęcie, do domu). I poszło. Nawet się nie obejrzeliśmy, a już byliśmy w drodze do domu.

Punkt d)
Nieoczekiwany postój.
Metro w godzinach szczytu jeździ co kilka minut. SKM-ka co pół godziny i właśnie odjechała. Bez nas. Dwudziestopięciominutowy pobyt na dworcu spędziłam z Julkiem najpierw tłumacząc, że tym pociągiem nie dojedziemy do domu, i tym także, no i tym też nie, ooo! a tym to już na pewno nie, potem wędrując po peronie i przeganiając gołębie. Na koniec Julek siedział na ławeczce, nudę zagryzał bułką, zaczepiał ludzi uśmiechem (w zamian dostał nadmuchaną gumową rękawiczkę udającą koguta z pięknie wymalowaną buzią. Gumowy kogut otrzymał imię Adam). Adam umilał nam powrót. Julek go karmił, gadał do niego, przekazał współpasażerce siedzącej obok, która gdakała przez Adama do Julka wzbudzając serdeczny i zarażający śmiech u tego ostatniego. Z Julkiem chichotało pół wagonu. To była jazda. :)

Wnioski na dziś.
Z zespołu Downa się nie wyrasta.
Wyrasta się za to z braku współpracy i ignorowania/nierozumienia argumentów w chwilach krytycznych (jeszcze niedawne: "Nieeee! Tam!" lub "Mamoooo, tu!" plus wyhamowanie z piskim podeszwy, obrót, zwrot akcji, cięcie, katastrofa zostało okiełznane).
Z moim młodszym synem idzie się dogadać.
Załatwianie z nim wielu spraw staje się czystą przyjemnością.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Już odebrane. Wszystko w porządku. Wiek kostny odpowiada wieku sześcioletniemu dziecku. Czyli tyle ile Julek skończy za kilka dni. :)

      Usuń