sobota, 25 sierpnia 2018

Łódź

Łódź była pierwszym przystankiem w naszej drodze na Dolny Sląsk.
Bardzo osobistym. Dla mnie.
Bo Łódź to moje miasto rodzinne. Ostatni raz odwiedziłam je nosząc Krzysia w sobie. Był wielkości ziarenka maku, a ja jeszcze nie wiedziałam, że niebawem zostanę mamą. Magiczny czas. 2007 rok.
Potem małe dzieci, inne sprawy, ciągłe postanowienie, że pojadę, odwiedzę. Najtrudniej jest zawsze w okolicach Wszystkich Swiętych.
Dlatego nasze spotkanie z Łodzią rozpoczęliśmy od Starego Cmentarza na Ogrodowej. Szłam alejkami, które znałam na pamięć. A jednak minęłam grób babci i dziadka. Drzewo, przy którym spoczęli, jakiś czas temu wycięto. Zgubiłam się. Za to Krzysiek czujny i bystry znalazł ich. Swoich pradziadków.
Z Ogrodowej pojechaliśmy do Manufaktury, gdzie zaparkowaliśmy auto. Potem na przystanek tramwajowy Zachodnia Manufaktura i linią tramwajową nr 11 ruszyliśmy do przystanku Piotrkowska Centrum. Stąd zaczęła się nasza wycieczka. Lody, "interaktywne" pomniki, kawa, witryny sklepowe, wreszcie kamienica, w której mieszkała kiedyś babcia. Sentyment, wspomnienia tak jak Jej podwórko - bez zmian. :)
Chłopaki tak byli zmotywowani i zaciekawieni, że na nogach doszliśmy do zaparkowanego auta. Kupione bilety tramwajowe na drogę powrotną oddałam swojej siostrze stryjecznej. :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz