Jeszcze przed wyjazdem do BB ułożyłam plan wędrówki. Miałam ochotę na Baranią Górę. Ale to za długa trasa dla Julka. Nie chciałam go tak forsować. Lepsza wydawała się opcja spaceru w kierunku Malinowskiej Skały. Rozważałam wejście z Przełęczy Salmopolskiej (Biały Krzyż) 1,5 h (z Julkiem jakieś 2 do 2,5 h) i dalej do Skrzycznego (tu: schronisko i zjazd kolejķą - idealny motywator dla Julka do wędrowania). Opcja druga: wjazd kolejką na Skrzyczne i stąd spacer w kierunku Malinowskiej Skały i dalej do Białego Krzyża. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw wybrałam opcję drugą.
Tuż po 8:00 rano ruszyliśmy. Podróż z Bielska do Szczyrku zajmuje pół godziny. Znalazłam miejsce na prywatnym parkingu tuż obok stacji wyciągu. Kolejka czynna jest od 9:00. Zostało nam kilkanaście minut.
Bilety na odcinek Szczyrk-Jaworzyna - przesiadka - Jaworzyna-Skrzyczne kosztowały nas 83 zł. Julek jako osoba niepełnosprawna został objęty zniżką 35% od ceny biletu Junior, a ja jako opiekun ON 10% od normalnego biletu. Uwaga! Zniżki obowiązują tylko na dole. Gdybyśmy nieoczekiwanie zdecydowali się wracać kolejką, to kupując bilety na górze, zapłacilibyśmy tylko gotówką i bez zniżki.
Julek był bardzo podekscytowany wjazdem na górę.
Słońce świeciło lekko zza chmur. Na górze zrywały się podmuchy wiatru. Musiałam Julka ratować wiatrówką. Zrobiło mu się zimno. I nie za bardzo chciało iść dalej.
W schronisku skorzystaliśmy z toalety i wyruszyliśmy na zielony szlak. Obiecałam Julkowi, że na Malinowskiej Skale zrobimy sobie piknik. W plecaku czekała na niego cola. Piknik i cola to świetna motywacja, żeby iść przed siebie. A szlak naprawdę nie był trudny. Najpierw wiódł wśród drzew, z kałużami, które fascynowały Julka. Szedł więc od kałuży do kałuży i wrzucał w nie zebrane po drodze kamienie.
Szło się nam bardzo dobrze. Julek tylko co jakiś czas upewniał się - kiedy piknik. Z czasem widać było już wzniesienie z Malinowską Skałą. To było pierwsze większe podejście na tym szlaku. Julek bez trudu dał sobie radę.
Postanowiliśmy, że najpierw zrobimy sobie piknik, a potem sesję zdjęciową na malowniczej skale. Oboje byliśmy już głodni. To był idealny moment na drugie śniadanie oczywiście z colą (Julek).
![]() |
zdj. Julek Całkowski |
Posileni, wypoczęci mogliśmy ruszać. Kilka metrów dalej oficjalnie fota z tabliczką Malinowska Skała.
Z Malinowskiej Skały do Białego Krzyża nie jest daleko. Godzina drogi. Godzina drogi głównie w dół po kamieniach, żeby nieoczekiwanie zamienić się w szlak pod górę. Było to drugie na tej trasie przewyższenie. Dość stromo, tyle że krótko. I Julek poradził sobie dobrze. Nie było innej opcji. Żeby dojść do Przełęczy Salmopolskiej trzeba było zaliczyć Malinów.
![]() |
- Mama, ośmiornica. Mogę zdjęcie? |
Zdecydowanie schodzenie nie jest Julka ulubioną częścią wędrówki. To odcinek, na którym zawsze bardzo zwalniamy. Może jeszcze gdyby nie było wszędobylskich kamieni, które destabilizują podłoże, po którym się idzie. Ale Beskidy pełne są takich szlaków. Z Malinowa do Przełęczy Salmopolskiej jest dwadzieścia minut. Ten odcinek szliśmy chyba z 40 minut. Julek zatrzymywał się, zaczepiał wędrujących w górę ludzi.
- Pani, długo jeszcze?
- Przepraszam. Przepraszam, daleko?
- Imię psa?
Każda okazja do zatrzymania się, spowolnienia była dobra. Z kilkoma mijanymi osobami ucięliśmy sobie naprawdę miłe pogawędki. Cieszy mnie taka otwartość Julka. Jego uśmiech i skośne oczy wzbudzają sympatię. A ludzie na szlaku zazwyczaj są cieplej nastawieni do siebie. I choć na końcówce zejścia Julek zaliczał konkretny kryzys, powoli, małymi krokami dotarliśmy do celu.
Julek usiadł na ławce, a ja zaczęłam się rozglądać za transportem. Ktoś musiał nas zwieźć do Szczyrku, pod stację, gdzie zaparkowałam auto. Autobus mieliśmy za ponad godzinę. Opcja zejścia żółtym szlakiem 45 minut do Soliska z większą opcją publicznego transportu nie wchodziła już w rachubę. Zamówiłam więc taksówkę. Po dwudziestu minutach przyjechała. O 14:30 ruszaliśmy w kierunku Bielska, gdzie babcia Krysia czekała na nas ze spaghetti.
Trasa jest bardzo przyjemna i stosunkowo łatwa. Mierzy 8 km, po osiągnięciu pułapu ponad 1200 m n.p.m. (Skrzyczne) wiedzie raczej łagodnie, po płaskim. Po drodze są dwa mocniejsze, ale niedługie wejścia. Piękne, malownicze widoki rekompensują zmęczenie. Julek szedł dobrze. Nieśpiesznie, ale do przodu. Całość zajęła nam, z piknikiem na Malinowskiej Skale cztery godziny, czyli prawie dwa razy dłużej niż uśredniony czas wędrówki. Wybieram szlaki, które nie zniechęcą Julka do górskich wycieczek, dadzą mu frajdę, przyniosą zmęczenie, które jednak jest w stanie opanować. Jestem z Julka bardzo dumna.
Gratulacje! PS. Podczytuję od dawna, pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i równie cieplutko pozdrawiamy!
Usuń