W ubiegły czwartek pojechaliśmy z Julkiem do Bielska-Białej. W tym roku zaplanowałam osobistą podróż w odcinkach do mamy. Nie żeby rozdrapywać ubiegłoroczny armagedon. Bardziej żeby odczarować złe wspomnienia. Radośnie świętować podarowane, choć mocno okupione, zdrowie mamy.
W piątek moja Mama obchodziła 75. urodziny. Przywiozłam tort bezowy, Julek miał bukiet żółtych tulipanów. Cieszyliśmy się sobą. A w sobotę zabrałam mamuś do zamku w Pszczynie. Nigdy nie była w środku. Nie chcę już odkładać różnych spraw na potem. Potem może mieć inny plan.
Zamek zwiedzaliśmy z przewodnikiem i zakątkowymi rodzinami. Przyjechało Podkarpacie, Warszawa, Śląsk. Było gwarno, miło, ciepło. Słuchaliśmy historii zamku. Podziwialiśmy piękne wnętrza. Julek dzielnie uczestniczył w wycieczce. W połowie dopytywał, kiedy koniec. Nie natarczywie, cierpliwie. W takich momentach doceniam łagodność i uległość Julka charakteru. Udał się nam weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz