poniedziałek, 31 grudnia 2012

Końcówka serii

To był dobry rok.
Zdrowy, z tradycyjnymi i nieczęstymi infekcjami, bez komplikacji.
Julek zaczął siadać, raczkować, wstawać i chodzić. Zdobył sprawność włazika. Włazi wszędzie i szybko. Jego serce bije miarowo, bez zadyszki.
Krzyś nauczył się pyskować. Dodawać i odejmować do pięciu. Zdobył sprawność gaduły. Dużo gada jak ma humor i całkiem do rzeczy.
Radek ma pracę i perspektywy. Na początku roku było odwrotnie.
Ja mam trzech chłopców do kochania, blog i krótkie włosy.
Rodzinnie udało nam się spędzić dziesięć dni wakacji. Razem! I zaliczyć nasz pierwszy Zlot Zakątkowy. Poznaliśmy wiele rodzin takich jak my. Bezcenne doświadczenie. :)
W tym roku Down był na topie w naszym domu. Ba, pozostanie też w przyszłym.
Żeby się nadal dobrze kręciło! Życzę tego Wam i sobie.
No i udanego Sylwestra oczywiście! :D

niedziela, 30 grudnia 2012

Po bezmleku

Eksperyment bezmleczny dobiegł końca.
Założenie eksperymentu: mleko w diecie przyczyną czerwonych policzków i kupy takiej sobie.
Obiekt badany: dwulatek pełen wigoru i apetytu na więcej.
Czas doświadczenia: dwa tygodnie.
Opis obserwacji:
Obiekt przebywał przez dwa tygodnie na diecie bezmlecznej.
W trakcie doświadczenia wykluczono na dwa dni (na więcej nie dało rady) pocieranie, potocznie zwane mizianiem policzków badanego obiektu przez osobnika z zarostem spokrewnionego z obiektem (tata).
Podawano w ilościach uzależniających rumianek.
Nacierano policzki maściami tłustymi: diprobasą, alantanem, maścią cholesterolową. Zmieniono na blisko tydzień klimat na podgórski. W mieszkaniu z ogrzewaniem tradycyjnym.
Pozbawiono badany obiekt smaku mandarynek, pomarańczy, cytryn, czekolady.
W dniach kumulacji rumianku i odwyku tatusiowych czułości policzki zbladły. Trop wydawał się właściwy. Nieoczekiwanie nastąpił powrót do punktu wyjścia. Bez podawania czegokolwiek z listy zakazanej.
Kupa nie nabrała kształtu rubensowskiego, wręcz była bezkształtna.
Po powrocie do domu policzki zaogniły się.
Osobnik z zarostem spokrewniony z badanym obiektem (tata) upatruje przyczyny tego zjawiska w pryskanych bananach, których obiekt pożarł w liczbie dwóch.
Osobnik w spódnicy spokrewniony z badanym obiektem (mama) upatruje przyczyny tego zjawiska w ogrzewaniu podłogowym. Mieszkanie po tygodniu wychłodzone, piec rozgrzany do czerwoności, podłoga niecodziennie bardzo ciepła, dwulatek wciąż częściej raczkujący jak chodzący, z tendencją do wygody bawi się nie raz na leżąco i policzkami dotyka podłogi.
Wynik badania: Mleko nie ma nic do rzeczy.

Więc wczoraj Julek na śniadanie wsunął kaszę mannę. Na krowim mleku. Uszy mu się trzęsły, a oczy śmiały. Temat policzków (i kup) pozostaje otwarty.Na dobry początek nowego roku. ;)

piątek, 28 grudnia 2012

Już po

I skończyły się nasze święta. Dzisiaj wróciliśmy do domu. Chłopcy dzielnie znieśli pięciogodzinną jazdę, już odremontowaną gierkówką, która jeszcze rok temu o tej porze zjadła nam pół dnia.
Do standardowego bagażu w liczbie: turystycznego łóżeczka, wózka, dwóch dużych toreb, wielkiej kosmetyczki, ikeowskiej torby z pampersami, komputerem, aparatem, zabawkami i inną drobnicą, tym razem dołączył motor. Napełniony helem wesoło podrygiwał pod sufitem. Nie miała baba kozy, to sobie ją kupiła. ;)
Motor-balon hitem Strumienia, do którego wybraliśmy się, żeby podziwiać żywą szopkę. Ta zrobiła na Krzysiu przelotne wrażenie, motor prawdziwie podziałał na wyobraźnię. I mój czterolatek jeździł wszędzie, zabierając mnie, babcię na przejażdżki. - Tak na niby, mamuś! Mnie też z tej wycieczki bardziej w głowie pozostała pagórzasta i malownicza droga, miejscami wśród alei drzew jak z bajki.
Pozostając w temacie prezentów. Julek obdarował mnie dwukrotnie wędrówką dwunożną, z rękami wyciągniętymi i ma-ma-ma na ustach. Sam też w zachwycie nad swoim prezentem. Lalkę, którą znalazł pod choinką, polubił od pierwszego wejrzenia. Obsługę opanował wręcz instynktownie. Karmił, włączał gdzie trzeba, opiekował się doskonale. Prezent dla Radka na zamówienie. Nie było zaskoczenia, raczej niecierpliwe oczekiwanie na wspólne słuchanie. Krótkie przelotne u rodziców pozostawiło niedosyt i dziś w drodze powrotnej mieliśmy się nasycać razem. Ale wzięłam samą okładkę, pozostawiając płytę w kieszeni odtwarzacza CD i „Boso” bez melodii pojechaliśmy dalej.
W podsumowaniu napiszę: goście byli, spotkania ze znajomymi były, bańki i zimne ognie były, pyszności dużo, śniegu nic, odpoczynek wielki.
Nie ma jak u mamy. :)





środa, 26 grudnia 2012

Władza

Świąteczne popołudnie. Siedzę przed komputerem. Obok dziadek z Krzysiem. Opowiada wnukowi straszne historie. Starszy z wypiekami na twarzy słucha. Z dużego pokoju dochodzi głos niezadowolonego Julka. Buczy. Jednostajnie buczy. Irytująco buczy. No buczy. Nagle cisza.
Wchodzę do pokoju. Julek rozparty w fotelu. Dzierży władzę przekąszając ją jabłkiem. Łaskawie może być.
I niech mi ktoś powie, że to dziecko nie wie, jak się wygodnie urządzić? ;)


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wigilia

Nie wiem, jak u was, ale u nas śniegu nie ma, pachnie już zupą grzybową, kruchy opłatek czeka na swój moment, prezenty przyniesie Aniołek. :D
To już dzisiaj. Czas zawiesi się na choince. Zamruga pierwszą gwiazdką. Opłatek weźmiemy.
Chcę się nim też z wami podzielić, życząc zwyczajnych, spokojnych i życzliwych Świąt! Niech ten czas pozwoli nam zatrzymać się, poświętować z bliskimi wspólnie, razem, przytulnie. Bez niezgody i zadry w sercu, ze szczerym uśmiechem i miłością w zanadrzu. I niech te chwile zamienią się potem w codzienność.
Wesołych, zdrowych Świąt!


piątek, 21 grudnia 2012

Demaskacja

Byłam wczoraj na jasełkach w Krzysia przedszkolu. Pierwszy raz z Julkiem. Jechałam zaśnieżoną i zalodzoną drogą w mroźne popołudnie, ubrana odświętnie, z Julkiem opatulonym rzetelnie, z świątecznym posmakiem na języku. W perspektywie miałam występ przedszkolaków z Krzysiem w roli palmy, to i mnie się udzieliła choinka. ;) 
No więc wierszyki były (głoooośno deklamowane przez Krzysia), piosenki były, pierniczki i Mikołaj. Julek zdecydowanie na tak. Oczarowany i zadowolony. Mój roczniak z okładem, choć dwa lata ma w kalendarzu. Teoretycznie od przyszłego września przedszkolak. Kosmos jakiś!
Gdy chodziłam w ciąży z Julkiem, wyobrażałam go sobie jako neurotycznego, długiego i chudego, w klimacie artysty. Przeciwległy biegun solidnego konkretnego Krzysia. A Julek przerósł wszelkie moje wyobrażenia. I już nie potrafię wyobrazić go sobie jako dorosłego. Bo polskim wydaniem Pabla Pinedy nie będzie (Pablo to włoski superdown – lotny w mowie i pojmowaniu świata, samodzielny nad wyraz, marzenie osiągnięć każdego rodzica zespołowca). Bo może ten dzidziuś, którym ciągle jest, będzie tkwił w nim zawsze? Teraz w harmonii z ciałem i rozmiarem, za lat naście w rażącym kontraście. Nie wiem. Tak mi przemknęło przez głowę.
Na co dzień żyję tym co tu i teraz. Nauczył mnie tego Julek.
A tak w ogóle to Mikołaj był przebrany. To białe coś na brodzie miał na gumce. Oznajmił mi Krzyś. I tak w wieku czterech lat zdemaskował niby-świętego. Ciekawe, ile Julkowi zajmie to czasu? ;)

środa, 19 grudnia 2012

Werdykt

Pisałam, że jury będzie miało niełatwe zadanie? Pisałam. I po salomonowemu wybrnęło z sytuacji. ;) Z ogromną, nieukrywaną satysfakcją chcę ogłosić (ta-daaam), że Kapituła rozstrzygnęła konkurs i przyznała cztery równorzędne nagrody główne (rozszerzając tym samym regulamin konkursu) dla blogów:

W stronę Precla 
Dzielny Franek 
Mój syn Franek 
Ojciec karmiący i King Kong 

oraz pięć równorzędnych wyróżnień (to już zgodnie z regulaminem) dla blogów:
Zoszka Radoszka 
Autyzm dzień po dniu 
Ignacówka 
Pokochajcie Kubusia 
Ja i mój brat 
Chcę zauważyć, że blog Julijki i jej brata dzielnie reprezentował naszą - skromną w tym konkursie - zespołową drużynę. :) 

Nagrodę internautów zdobył blog Mai Kropiwnickiej.
  
Wszystkim serdecznie gratuluję!