Jesiennie wskoczyliśmy w kalosze i wyskoczyliśmy na zewnątrz korzystając z przerwy na bezmżenie. Skorzystały też róże (że okrył je Radek na zimę), ogródek (że liście zgrabiliśmy gremialnie) i kondycja (że trochę innego ruchu jak przy dzieciach).
I nie wiem co jest, że jak Krzyś coś ma, to Julek chce tego samego. Natychmiast, I odwrotnie. Rywalizacja ciągła. Liczba chromosomów nie ma to nic do rzeczy. Kłócą się ponad podziałami.
A grabki były jedne...
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
No, to jest jakieś wyjście. Ale jedne grabie to też okazja, żeby uczyć dzielenia się. Bywa pod górkę. ;)
OdpowiedzUsuńJak będą dwie sztuki, to już nie będą takie pożądane. :)))
OdpowiedzUsuńTys prowda :))
Usuń