Lila, ta najfajniejsza Lila, odeszła we wrześniu do publicznego przedszkola. Julek dość prędko pocieszył się sympatią ze strony Poli ("Pola cały czas opowiada o Julku." to mama Poli, do mnie), ale i wspominał Lilę ("Lila. Nie ma." to Julek)
Dziś.
Dziś odbieramy Krzysia ze świetlicy, która bawi się na placu zabaw. Obok publiczne przedszkole. To, do którego niegdyś chodził Julek i Krzyś.
Chłopcy już ogarnięci, zmierzamy w kierunku parkingu, gdy w równiutkich parach mija nas grupa przedszkolaków. Nagle słyszę dwa radosne okrzyki:
- Julek! (to Lila)
- Lila! (to Julek).
Serdeczne przytulenie na niedźwiadka.
Uśmiechy od ucha do ucha.
Przyjacielskie buziaki.
Normalność relacji. Zespołu przez chwilę nie ma.
Aż sobie westchnęłam.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz