niedziela, 7 stycznia 2018

Wybór szkoły

Ubiegłoroczna pierwsza jaskółka, która przyniosła Julkowi zaproszenie na urodziny do koleżanki nie była tą z przysłowia. Zaproszeń było więcej i Julek - choć salonowcem nie został - chadza na imprezy urodzinowe do swoich kolegów i koleżanek z przedszkola, podbijając rodzinne statystyki osoby najczęściej imprezującej zaraz po Krzysiu.
Za każdym razem, gdy znajduję zaproszenie w szafce julkowej - traktuję je jak ważny dokument, certyfikat tego, że jest lubiany, akceptowany i nie ma znaczenia jego zespół. Dziecko to dziecko. I kwita. Za każdym razem błogosławię przedszkole prowadzone w duchu tolerancji, z ogromną wrażliwością i otwartością na drugiego człowieka w osobie każdego, najmniejszego i najsłabszego w różnych aspektach przedszkolaka. Za każdym razem też żołądek podchodzi mi do gardła, strach rozłazi po kościach, a panika rozcapierza łapska, dyszy w ucho, że czasu zostało coraz mniej. To pierwszy i ostatni etap w julkowej przygodzie z edukacją, gdy wraz z dziećmi niezespołowymi, bez obciążeń, zespół w zespół bawi się, uczy, poznaje. Akceptowany i nie odrzucany.
Kolejny przystanek to szkoła specjalna.
Nie mam problemów z akceptacją tej drogi. Ona jest naturalna, wynika z obserwacji i pełnego zrozumienia faktu, że Julek partnerem intelektualnym dla pełnosprawnych rówieśników nie będzie. Nigdy. Tym bardziej w zwyczajnej podstawówce.
Paraliżuje mnie brak szkoły specjalnej w pobliżu.
Nie ma.
Po prostu szukaj babo wiatru w polu.
W powiecie jest zupełnie nie po drodze nam. W przeciwnym kierunku od zawodowych podróży, w rozminięciu z oczekiwaniami, bo szkoła systemowo traktuje swoich podopiecznych. Nie chcę Julka wrzucać w wór najróżniejszych dysfunkcji. Nie chcę tracić tego, co wypracowywane jest z takim mozołem tutaj, w Wyliczance.
Namierzyłam szkołę prywatną, z małymi grupami, 25 kilometrów od domu. Logistycznie też nie po drodze.
Są dwie szkoły w Warszawie po drodze - jedna 15 km, druga ponad 30 km, ale za to tuż obok mojej pracy. Tę ostatnią dobrze znam, bo chodzi tam Maks - syn naszej zakątkowej Anny. Ale niech mnie złapie grypa, kto zawiezie Julka? Szkoły specjalne w Warszawie przyjmują w swoje szeregi w pierwszej kolejności dzieci z Warszawy - to logiczne, te spoza za zgodą Urzędu Miasta, jeśli zostanie miejsce. Duszno mi. Tracę oddech. Zwyczajnie boję się. Czekam na cud.
Mam rok. Rok na konkretne rozeznanie. Zaczynam od dni otwartych, które zaczną się wiosną. Odwiedzimy różne szkoły. Pójdę do gminy. Zapytam, czy organizują dojazdy do szkół dla niepełnosprawnych osób. Tymczasem w tym roku odroczę po raz drugi i ostatni obowiązek szkolny Julka z nadzieją, że znajdę dla niego na przyszły rok najlepsze z możliwych rozwiązań.
Taki mam plan.
Trzymajcie kciuki!

8 komentarzy:

  1. Marto, mooocno trzymam kciuki! Bo i też problem do rozwiązania nie lada!
    Dominika
    P.s. A na tym zdjęciu to Julek całkiem "dorosły" chłopak jest! Niesamowicie wyrósł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Oj, rośnie Julek. Coraz mniej w nim Juleczka, a coraz więcej Julka chłopca. :)

      Usuń
  2. a o których szkołach myślałaś?Misiek jest na Karolkowej,bo tam mamy najbliżej, w 4 os.klasie,zaopiekowany. Jedyny minus szkoły specjalnej w porównaniu z integracyjnym przedszkolem to brak nieorzeczeniowych wzorców do naśladowania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Wawie o nr 123 na Żoliborzu (mam po drodze do pracy) i w Międzylesiu (bo bliżej nas). Zainteresowana też jestem niepubliczną szkołą soecjalną w Józefowie. I cały czas mam nadzieję, że na coś jeszcze po drodze trafię. Mam rok. Fajną, małą grupę ma Misiek. A są w niej dzieciaki zespołowe?

      Usuń
  3. u nas poza Misiem jeszcze jeden chłopiec. w samej szkole są różne dzieci...i lekko i umiarkowanie uposledzone...w 123 jest dużo zespolowcow. Mam wrażenie że same dzieci z zespołem ale bardzo mi się tam podobało tylko że tam mamy nie po drodze i to duuuzy minus bo niby blisko ale w korkach.Na razie tu jest ok chociaż nauka w takiej szkole to zupełnie inna bajka niż w zwykłej podstawówce.A integracyjna dla Julka to byłoby za duże wyzwanie?U Misia w wieku niespełna 7 we wrześniu nawet o tym nie myślałam ale może Julek w wieku lat 9?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając kwestię, że nie widzę Julka w integracji nawet jeśli będzie o rok starszy, to w naszej gminie brak szkoły integrayjnej. Zresztą to i tak rozwiązanie czasowe (przecież po etapie wczesnoszkolnym kl 1-3) w końcu i tak trafiłby do specjalnej. Nie ma najmniejszego sensu. 123 znam z bloga Maksa, który prowadzi Anna i z opowiadań innych rodziców. Kiedyś byłam tam na pikniku. Spodobała mi się ta szkoła. B. blisko jest mojej pracy. Miałabym po drodze. Tylko że. No właśnie - przećwiczyłam kiedyś wożenie Krzysia po 25 km do żłobka i z żłobka na trasie do pracy. To nie jest najlepsze rozwiązanie. Choć jest to już jakaś alternatywa. Rozglądam się. Nakłuwam temat. Szukam.

      Usuń
  4. trzymam za Was kciuki,123 to fajna szkoła i gdyby nie fakt że my tam mamy zupełnie nie po drodze to pewnie tam bym Michała wysłała...jest też prywatna na Głogowej ale to okolice Wołoskiej...Mokotów więc dla nas to już koniec swiata.pozdrawiamy ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam. Też z opowiadań mamy, której syn tam chodzi. Są megazadowoleni. Jeśli będziemy decydować się na jakąkolwiek szkołę w Wawie, to tylko taką, która jest po drodze do mojej pracy. Tak więc i dla nas Mokotów odpada. Pozdrawiamy i my :)

      Usuń