czwartek, 27 września 2018

Brak równowagi

Gdy urodził się Julek, najwięcej bałam się, że to, co wokół niego będzie się dziać, odbywać się będzie kosztem Krzyśka. Więcej uwagi, więcej zajęć, więcej miłości, więcej wizyt u lekarzy i różnej maści specjalistów. Życie pod dyktando usprawniania ograniczeń Julka.
Bardzo nie chciałam, żeby cierpiał na tym Krzysiek.
Pierwsze lata Julka to rzeczywiście było natężenie koniecznych, obowiązkowych i must have wizyt a potem kontroli u lekarzy. To również zajęcia w Ośrodku Wczesnej Interwencji na Pilickiej, na które woziliśmy Julka dwa razy w tygodniu. Wtedy dla równowagi zapisałam Krzyśka na naukę pływania i zajęcia z taekwondo (chciał być ninja). Harmonogram tygodniowy zgęstniał. Logistycznie ledwo wyrabiałam na zakręcie. Z czasem wizyty u specjalistów nie wymagały takiej częstotliwości. Julek poszedł do przedszkola. Przedszkole zadbało o systematyczny rozwój Julka. Na brak zajęć logopedycznych, z integracji sensorycznej, rehabilitacji ruchowej ostatnio zamienionej na taniec, zajęć z pedagogiem i psychologiem Julek nie mógł narzekać. Popołudnia zrobiły się wolniejsze. Krzysiek poszedł do szkoły. Zmieniły się priorytety. Pojawiły nowe zainteresowania.
I sprawy zmieniły obrót.
Teraz mam poczucie, że więcej dbam o rozwój starszego syna. A mniej czasu i uwagi poświęcam młodszemu. Szkoła, zajęcia po niej, treningi. Piłka nożna stała się pasją. Do zwykłych treningów drużynowych doszły treningi doszkalające w ramach szkółki o patetycznie brzmiącej nazwie Akademia Młodych Orłów prowadzonej przez PZPN. Krzysiek w czerwcu zaliczał testy kwalifikacyjne. Na początku września zadzwonił do mnie trener. Z dwóch treningów zrobiły się cztery plus w weekendy mecz ligowy. Pomiędzy szkoła i nauka. Dla Krzyśka pomiędzy. Dla mnie przede wszystkim.
Układ jest prosty. Nauka - piłka nożna - reszta. Prosty nie znaczy łatwy do egzekwowania. Niemniej dajemy radę. Ciągle jeszcze dajemy. Krzyśkowi drenuję głowę i wpycham gdzie mogę motto o możliwościach wyboru. A nie jedna, jedynie słuszna opcja, podczas gdy głowa otwarta i chłonna i nie musi być tylko tężyzna fizyczna (do której nic nie mam, bo w zdrowym ciele zdrowy duch i tak dalej). Równowaga. Słowo klucz. Ucz się i trenuj i miej w przyszłości duże pole manewru, gdy będziesz wybierał swoją ścieżkę życiową.
Zdarzyły się ostatnio potknięcia w matematyce, którą do tej pory Krzysiek lubił z wzajemnością. Książki więc, ciekawe strony internetowe z zadaniami, żeby to lubienie nie przeszło w zniechęcenie, a podstawy się cementowały i dawały stabilny fundament pod wiedzę. Lektura. Trzeba przeczytać. Rozłóż na dni. Nie siedzę z Krzyśkiem przy lekcjach. Pilotuję, sprawdzam, trzymam rękę na pulsie. To wymaga czasu, skupienia, miejsca między obiadem, prasowaniem, praniem i kwadransem, który został do treningu. Radek ogarnia piłkę nożną, ja w tym czasie Julka. I to są jedyne chwile (poza basenem, na który jeździmy raz w tygodniu, dokładnie w niedzielę na 8:30), gdy staram się (z podkreśleniem wyrazu "staram", bo nie zawsze wychodzi) poświęcić Julkowi i tylko jemu czas. Trzy treningi, czyli średnio trzy razy po jednej godzinie, bo teningi o różnych porach i czasem zahaczają o julkową porę do spania. Czwarty trening zarezerwowany na sprzątanie domu po całotygodniowym zaślepnięciu na kurz, pył i inne nagromadzone rzeczy w miejscach nie swego przeznaczenia. W tym naszym czasie we dwoje gramy w "Wyspę Smoków", "Uno Junior", wspólnie oglądamy "Psi patrol", przynoszę książkę z obrazkami, którą "czytamy", powtarzamy słowa, wygłupiamy się. Myję Julka, usypiam go. Za mało. Za mało. Za mało.
Wyrzuty mną targają.
W tyle głowy czai się zdanie. Krzyśka potencjał ma przyszłość, Julka ma tylko przyszłość z nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz