wtorek, 27 sierpnia 2019

Odliczanie

Ostatnie dni Julka w przedszkolu.
Jeszcze tylko cztery razy Radek zawiezie go do Wyliczanki, a ja popołudniu odbiorę. Pokonam trasę, którą przez ostatnie pięć lat niemal codziennie podążałam. To nieodwracalny moment. Definitywny koniec pewnego etapu.
Czuję narastający lęk. Niepokój. Strach.
Zmiana, która jest nieunikniona i której nadałam kierunek ponad rok temu, urzeczywistnia się. Wiem, że dokonałam wyboru najlepszego z możliwych, decydując się na szkołę na Żoliborzu. Teraz Julek będzie tego doświadczył na sobie. Początek może być różny. Nie potrafię go przewidzieć.
Na pewno Julek w nowym, nieznanym otoczeniu jest wycofany. Potrzebuje czasu, żeby się otworzyć, pokazać, na co go stać. Najchętniej nie wypuszczałby swojej dłoni z mojej, choć tak na co dzień nie daje się już trzymać za rękę (ja sam!). Na obcym terenie bacznie obserwuje ludzi, z ogromną ostrożnością wchodzi w interakcje, chyba że coś lub ktoś szczególnie go uwiedzie, zainteresuje, pociągnie. Nasze rozstania w świetlicy mogą być trudne. I długie. Może trochę/wiele/nie wiem ile upłynąć czasu, zanim Julek będzie frunął do szkoły (będzie?). Na razie jest na tak. Pyta, kiedy szkoła. Liczy, ile jeszcze dni w przedszkolu. Wie, że będzie chodził do szkoły. Jak starszy brat. Jak Ksys. Trochę rzednie mu mina, gdy uświadamiam, że w szkole nie będzie Agaty, Kariny, cioci Aldony i cioci Pauliny.
Julek, który werbalnie świetnie radzi sobie w komunikatach z codzienności - prostych, powtarzalnych, treściwych, gubi się, gdy chce opowiedzieć swój dzień. Zwyczajnie brakuje mu kompetencji językowych. Za wiele do opowiedzenia, za mało słów, żeby to wyrazić. I jeszcze przyodziać to w złożone konstrukcje zdaniowe, użyć fleksji, czasów. To przerasta Julka umiejętności. Ciągle drepczemy w prostych zdaniach i równoważnikach zdań. Przede wszystkim wyrazach. Tymi najszybciej porozumiewa się Julek. Jest wyraz, jest kontekst, jest informacja. Plus cała masa wypełniaczy. Brzmi to wtedy tak: mama i teeeeej-Kuuba-teeeej-ich-tam-tening-Ksys-i juch.
Nie opowie mi więc Julek swoich pierwszych wrażeń szkolnych. Nie pogada o emocjach, rozczarowaniach, niepewności. Nie opowie mi o tym wszystkim, co wypełniać będzie mu czas między naszym "do zobaczenia" a "już jestem, Julku". Będę tkała jego szkolną rzeczywistość z domysłów, z reakcji i zachowań Julka, pojedynczych słów, komunikatów przekazywanych przez wychowawczynię i panie w świetlicy.
Wkraczamy na nieznane terytorium. Trzeba je rozpoznać, dopasować, polubić.
Tymczasem Julek w pełnej gotowości. Plecak i piórnik obecne. Strój galowy jest. Nawet pokój Julka został odświeżony, pomalowany. Pluszaki i zabawki, z których wyrósł, zredukowane o połowę. Julian już w poniedziałek zaczyna szkolną przygodę.

4 komentarze: