środa, 25 września 2019

Plan zdjęciowy

Wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Najpierw było ogłoszenie o castingu. Na naszym Forum Zakątek 21.

„Poszukiwany jest chłopiec z zespołem Downa w wieku 8-11 lat najlepiej z psem do płatnego udziału w reklamie Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. Kampania współfinansowana z Funduszu Spójności Unii Europejskiej.” Dalej szczegóły.

Potem zachęcona doświadczeniem rodziców starszych dzieci z zespołem Downa postanowiłam przesłać na podanego e-maila wymagane zdjęcia. Julek bez nakrycia głowy i sylwetka Julka. Dorzuciłam do tego fotkę Julka z Kilką. Poszło.

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do mnie Małgorzata Paprocka z Grupy XXI, prowadzącej casting. Julek idealnie wpasował się w typ dziecka, którego poszukiwali. Na ostateczne potwierdzenie (decyzję miała podjąć produkcja) miałam poczekać kilka dni. Aż któregoś poranka odebrałam telefon z zaproszeniem nas (Julek, Kilka, opiekun) na plan zdjęciowy.

I wtedy dopiero poczułam stres. Zasadniczo Julek jest przewidywalny w swoich zrachowaniach, ale nowe miejsce, nowi ludzie, nowe wyzwania – reakcja mogłaby być różna (od wycofania przez niepewność aż po odmówienie współpracy). O Kilkę postanowiłam martwić się później. Dzień przed zdjęciami zadzwonił do mnie reżyser, który opowiedział mi, jak będzie wyglądał plan filmowy (nieduża kamera, dyskrecja, stworzenie warunków, w których bohaterowie mają zachowywać się naturalnie), wypytał o Julka możliwości, uspokoił mnie. A słowem klucz był: plac zabaw. Tam miało się wszystko zacząć.

W dzień zdjęć przyjechała po nas taksówka. Zabrała na plac zabaw w parku przy muzeum Nałkowskich w Wołominie. Był chłodny poranek, słoneczny. Julek, któremu opowiadałam wcześniej o tym, co nas spotka tego dnia, jechał podekscytowany. Plac zabaw uśmiechał się do niego i był na wyciągnięcie ręki. Kilka też machała ogonem.

Pierwsze spotkanie z ekipą. Ulga. Mili, sympatyczni ludzie. Informujący o wszystkim, dbający o nas, nie wyłączając naszego kundelka. Spotkanie z Igorem Wachudą-Neską, który wcielał się w postać głównego bohatera. Żywy, urodziwy dziesięciolatek, niezwykle sympatyczny. Szybko zostały przełamane pierwsze lody. Nie było czasu na stres. Plac zabaw to w zasadzie naturalne środowisko mojego syna. Odnalezienie się w nowym miejscu nie zajęło mu pięciu minut. Penetrował teren z prędkością światła. Musiał wszystkiego dotknąć, wszystko spróbować. Trochę zadrżałam przy rurze. Zjawiskowej, długiej, żółtej rurze. Kuszącej bardzo. Dał sobie jednak wytłumaczyć, że raczej nie zjedzie na niej, bo cała jest mokra na dole. Nie robił awantury. Zrozumiał sytuację, choć tak normalnie nie potrafi przejść obojętnie obok żadnej rury. Pozytywnie nastawiony, był absolutnie gotowy na przygodę z filmem. ;) Reżyser wzrostem i ujmującym sposobem bycie błyskawicznie wyrobił sobie u Julka autorytet. Usłyszałam tylko: - Mama, idź. I syn mój poszedł z ekipą. Ja tylko w całkiem sporym oddaleniu mogłam ze spokojnym uśmiechem przyglądać się temu, co robi Julek.

Była jeszcze trójka dzieci, które w niektórych scenach miały wspólnie bawić się z Julkiem i Igorem. Na początku, na rozgrzewkę reżyser zainicjował grę w piłką nożną. Kamera poszła w ruch. Dzieci biegały, Julek strzelał gole. Najpierw nieśmiało, niepewnie, potem z taką siłą, że piłka wpadła do stawu. Przerwa. :D

Kolejna scena. Igor z Julkiem skradają się w chaszczach, szukają skarbu. Reżyser tłumaczy, co mają robić. Wyciąga z kieszeni kartę z piłkarzami. Mówi: wyobraźcie sobie, że tego szukacie. Kładzie kartę na ziemi. Akcja! Julek idzie, wyciąga kartę i woła szczęśliwy: mam! Do powtórki ;) Szukacie skarbu, nie karty. To już poziom abstrakcji. Julek odbiera świat bardzo wprost. Reżyser się jednak nie zraża. Wie, jak pracować z dziećmi.

Potem sceny zabawy z Kilką. Mija półtorej godziny. Julek zaczyna być zmęczony. Chce robić to, na co on ma ochotę. Przerwa na frytki. Nie chce wracać do zabawy (pracy). Tłumaczę mu, co jeszcze będzie musiał zrobić, że to krótki wysiłek, że pojedziemy potem do szkoły (nie jego), z której wybiegać będzie z dziećmi i wrócimy do domu.
- Z Kilką? – upewnia się mój syn.
- Tak. – zapewniam.
Julek mobilizuje się. Wraca do pracy. Zaskakuje mnie swoją dojrzałością. Duma mnie rozsadza. W środku. Na zewnątrz niewiele widać.

I rzeczywiście jeszcze dwie ostatnie sceny na placu zabaw. Ładujemy się do filmowego kampera Wszystkie dzieci, dwójka rodziców, pani Małgosia i dwie osoby z ekipy produkcyjnej. Julek szczęśliwy woła: na wycieczkę! Jedziemy do Mokotowa, gdzie kręcenie scen wybiegania ze szkoły nie zajmuje dużo czasu. Wreszcie upragnione zdanie: - Mamy to! I możemy wracać do domu.

Reklama będzie w emisji od 7 października.






Julek, Igor Wachuda-Neska i Kilka





3 komentarze:

  1. Fajna przygoda, świetnie to opisałaś, jakbym z Wami była. Czekam na emisję z wypiekami niecierpliwości.Brawo młody aktor i Jego pies!

    OdpowiedzUsuń