czwartek, 23 stycznia 2020

Jasełka

Jasełka w Julka szkole odbyły się w grudniu. Nie byłam. Nie mogłam. Naszą rodzinę reprezentował Radek i babcia Aldona. Po przedstawieniu było spotkanie wigilijne rodziców, uczniów i nauczycieli. To wieloletnia szkolna tradycja. Jak również to, że w świątecznym przedstawieniu biorą wszyscy, literalnie – wszyscy uczniowie szkoły. Mówimy o szkole specjalnej, do której przyjmowane są dzieci z orzeczeniem o kształceniu specjalnym w stopniu umiarkowanym i znacznym. Co oznacza tyle, że w wielu obszarach od intelektualnego, przez motoryczny do poznawczego są to dzieci z dużymi ograniczeniami, ale i wieloma możliwościami, które jednak trzeba codziennie, mozolną pracą wydobywać.

Na początku stycznia przedstawienie było po raz drugi grane, tym razem dla zaproszonych gości – dzieci z zaprzyjaźnionego ze szkołą przedszkola. Byłam tam. Widziałam. Podziwiałam.

Szczerze podziwiałam scenariusz, który umożliwił występ każdemu uczniowi. Podziwiałam scenografię przygotowaną przez nauczycieli, wychowawców i terapeutów. Podziwiałam koordynację całości. Jedna grupa dzieci wchodziła na scenę, mijając tę grupę, która schodziła ze sceny, podczas gdy trzecia już się szykowała do wejścia, a pierwszą, która występowała i piątą, która będzie występować po czwartej trzeba było ogarnąć, przypilnować, przygotować. Zdecydowana większość dzieci w szkole Julka jest samodzielna, nie potrzebuje osoby asystującej, ale jest i taka grupa, która takiego wsparcia po prostu wymaga. To też uwzględnił scenariusz. Nauczyciele obok uczniów współuczestniczyli w przedstawieniu – byli takimi samymi aktorami, jak ich podopieczni, z dyskretnym wsparciem, konieczną obecnością zupełnie nienachalną, całkowicie naturalną. Poszanowanie godności. Tutaj na pierwszym planie. 

„Listy do M.” tak brzmiał tytuł przestawienia. Nikt nie miał roli mówionej. Głos z offu był takimi trochę didaskaliami, komentarzem tego, co się dzieje, wprowadzeniem, opowieścią, fragmentami listów do św. Mikołaja, życzeniami – tym, co działo się pomiędzy. A działo się pięknie. Oto misie polarne szykują ciężarówkę dla św. Mikołaja, elfy w fabryce pakują prezenty, Gwiazdki (tu wypadałoby napisać prawdziwe Gwiazdy :) ) tańczą z roziskrzonymi gwiazdami, trzy renifery ciągną sanki, dzieci tańczą, listonosz zanosi list św. Mikołajowi. Dzieje się dużo, dynamicznie, ciekawie. Tłem są znane przeboje świąteczne. Jest urokliwie, radośnie, jednocześnie nastrojowo, refleksyjnie, nienudno. Ciekawie. I w tym wszystkim mój Julek. Tańczący w parze z koleżanką. Zna układ. Daje sobie radę. Elegancki, szarmancki, uroczysty.

W styczniu wiedział, że przyjdę na przedstawienie. Widziałam go, gdy wchodził z grupą dzieci na scenę. Szukał mnie. Coraz bardziej nerwowo. Rozglądał się. Nie występ był ważny, tylko odnalezienie mnie na widowni. Zamachałam rękę – raz, drugi. Zauważył. Uśmiechnął. I dale już tańczył tak, jak miał to zaplanowane.

Z każdym dniem, tygodniem, mijającym miesiącem upewniam się, że dobrą wybrałam Julkowi szkołę. :)

Zapraszam użytkowników fb do obejrzenia zdjęć z przedstawienia na fanpegu szķoły podstawowej nr 123
Zdj. Anna Grochowska

Zdj. Anna Grochowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz