poniedziałek, 11 maja 2020

W domu

Siedzimy w domu.
Krzysiek po świętach zaczął naukę on-line. Połowa nauczycieli łączy się przez internet z uczniami i prowadzi lekcje w czasie rzeczywistym. Starszy syn w zasadzie sam już ogarnia lekcje. Czasem tylko potrzebuje wsparcia. Od dzisiaj rusza z treningami piłki nożnej. Spora zmiana grafiku, który klub dostosował do wytycznych ministra zdrowia. Na boisku będzie ich szóstka plus trener. Luksusowy trening.
Julek zaczyna dzień z twardym postanowieniem wyrażonym werbalnie tuż po łyknięciu euthyroxu: "bez uczyć". Do mnie należy skruszyć, przekonać, złamać szyfr, namówić, uatrakcyjnić, przekupić, wynegocjować. Pozbawić "uczyć" wyrazu "bez".
Ja do końca kwietnia pracowalam zdalnie. Pracodawca nie ustosunkował się do wniosku szefa o przedłużenie zdalności do połowy maja. Miałam więc w ubiegłym tygodniu powrócić do pracy stacjonarnej. Dobre sobie. Szkoły nadal zamknięte. Przeszłam więc na dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Nowelizacja tarczy antykryzysowej umożliwiła pracującym rodzicom dzieci niepełnosprawnych, legitymujących się orzeczeniem o niepełnosprawnosci, korzystanie z tego zasiłku. Przestałam więc pracować. Zajmuję się domem, obsługą dzieci, nauką Julka. Nie zyskałam czasu dla siebie. I wcale nie przestałam pić melisy, ale maj zwolnił. Na moich oczach zieleni się, rozkwita, pachnie. Traktuję ten wyjątkowy czas jak podarunek losu. Kiedy ja ostatnio siedziałam tak na legalu w domu z dziećmi w najpiękniejszym miesiącu? Na macierzyńskim? Jeszcze w ubiegłym tygodniu denerwowalam się, że nie pracuję, że nie ma mnie w pracy, że zasiłek a nie pensja, ale czy ja to wymyśliłam? Czy mam na to wpływ?
Zanurzam się więc w codzienności. Piekę drożdżówki, sadzę kwiaty, przemalowuję tarasowe krzesła, zajmuję się dziećmi. I dobrze mi z tym. Świat obok, a ja w swoim mikrokosmosie. Daleka przed nami droga do normalności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz