niedziela, 12 lipca 2020

Dolina Małej Łąki

Drugi tydzień wyraźnie spowolnił Julka. Zdecydowanie nie chciało mu się chodzić.
Nie miałam zmiennika na trasie, więc musiałam znosić te marudzenia, odmowy współpracy. I znów się zapomniałam. Tak bardzo chciałam pochodzić po górach, że zapamiętale ciagnęłam Julka. Za każdym razem do wyznaczonego celu.
Kłóciliśmy się, ja irytowałam, wybuchałam złością. Ba! Byłam chwilami wściekła na Julka niesubordynację. To nie były pozytywne emocje.
Górska wycieczka stała się udręką. Dla obu stron.
Krzysiek chodził z mocniejszą grupą. Miałam więc do motywowania tylko Julka. Tylko szybko rozrosło się do aż. Aż złapał mnie kryzys. Zniechęcenie tak duże, że odpuściłam sobie. Wczoraj w połowie szlaku zawróciliśmy.
I pewno czułabym się z tym bardzo paskudnie, gdyby nie otoczenie. Wszak spędzam tu czas z grupą rodziców, z którymi znamy się nie od dziś. Silna grupa wsparcia. Kryzys minął.
Dziś - na ostatnim naszym szlaku - zmieniłam taktykę. A może zwyczajnie odpuściłam sobie. Swoje chcenie zostawiłam w ośrodku. Dostosowałam się do tempa Julka. Szliśmy ostatni. Ogony z panią Danusią - naszą przewodniczką. Szła z nami jeszcze Ada. Koleżanka z zespołu. 
Julek co kilka kroków żądał odpoczynku.
Kroki zamienilam na pieniek przed nami, mostek, kamień. Przerwy robiliśmy częściej, ale na krócej. I szliśmy. Skręciliśmy na niebieski szlak. Wspięliśmy się połamanym lasem na Przysłop Miętusi, gdzie spotkaliśmy Krzyśka z resztą drużyny, która drugą stroną idąc zaliczyła już Polanę Małej Łąki. Mieli schodzić drogą, którą my ledwo co pokonaliśmy. Wymiana wrażeń, kilka zdjęć, niedługi odpoczynek i wyruszyliśmy z Julkiem dalej. 
Tego dnia wędrowaliśmy sami. I to nam służyło. Gadaliśmy trochę. Omijaliśmy błoto przy wybuchach śmiechu Julka. Zatrzymywaliśmy się na krótkie odpoczynki. Weszliśmy na Polanę Małej Łąki niezmęczeni. Niezmęczeni wędrowaniem (Julek), niezmęczeni motywowaniem (ja). To była naprawdę wartościowa wędrówka. Na dół zeszliśmy pół godziny po reszcie. Przedostatni. Usatysfakcjonowani.
Dlaczego tak często zapominam, że tak niewiele potrzeba, żeby było prościej. Wsłuchać się w dziecko i za nim podążać. Swoje ambicje i swoje ja chcę zostawić na boku.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz