piątek, 13 stycznia 2023

Dowóz do szkoły FINAŁ

Miałam wpływ na wybór przedszkola, a potem szkoły. Wiedziałam, w jakie miejsce Julek trafia. Znałam wcześniej terapeutów (przedszkole) i wychowawczynię Julka (szkoła, przy czym tu z pełnych pochwał opowiadań mamy, której syn był wychowankiem pani Edyty). Czułam atmosferę tych miejsc. I można powątpiewywać w nieracjonalne, instynkowne, czy oparte wyłącznie na zmysłach odczucia, ale ja nie lekceważę ich, szczególnie gdy są uzupełnieniem wcześniejszych rozmów i spotkań.

Busa nie mogę wybrać. To zadanie należy do gminy. Bus jeździ według określnego harmonogramu. Nie ma więc czasu na pogawędkę, oswojenie towarzystwa w środku z nowym pasażarem i nowego pasażera z towarzystwem, jest krótka chwila na dzień dobry z opiekunką i kierowcą, wejście do środka, zapięcie pasów. Odjazd.

Mogłam tylko przygotować Julka do zmiany. Opowiadać mu o imionach opiekunki i kierowcy, o tym, ile dzieci będzie z nim jechało, ilu chłopców, ile dziewczynek. A obiecać tylko tyle, że będę czekać, jak wróci ze szkoły. O atmosferze w środku nic nie wiedziałam.

Rozmowa z Panem Leszkiem - kierowcą była profesjonalna i przyjazna. Matczyne radary nie wyczuły niepokojących sygnałów.

Nadszedł wtorek, 3 stycznia. Wzięłam zdalną pracę na ten dzień. Byłam ciekawa. Byłam lekko zestresowana. Julek podekscytowany. Bus podjechał. Wysiadła pani Jola, przywitała się. Zaprosiła Julka do środka. Krótkie wahanie i Julek wsiadł. Zapiął pasy. Bus ruszył. Za chwilę zniknął mi z oczu.

Najsłabszym ogniwem tej całej układanki okazałam się ja sama. Wróciłam do domu i rozryczałam się. Gdzieś upchane, podskórne, podświadome napięcie zeszło ze mnie, do tego doszła świadomość utraty kontroli nad odcinkiem dom-szkoła, szkoła-dom, której uczestnikiem jest Julek, nasz Julek. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo Julka i troska o jego dobre samopoczucie przeszła na nieznanych mi ludzi. I widok syna, który ze spokojem wsiada, ufny, ciekawy, otwarty i przygotowany na zmianę. Dzielnie bierze to na klatę.

Po tygodniu mogę napisać, że zmiana wdrożyła się spokojnie, bez spięć, bez łez (poza moimi, na samym początku ;) ) i trwa. Technicznie wygląda to tak:
bus codziennie podjeżdża pod naszą bramę o 6:40, a w szkole Julka jest po 8:00, wraca między 15:30 a 16:15. Nie mam dokładnych danych, o której przyjeżdża po Julka. Raz gdy odebrał go ze szkoły o 14:45, Julek w domu był o 16:05. 
Julek wsiada jako trzeci pasażer. Po drodze pan Leszek zabiera jeszcze dwójkę dzieci. Z tego, co zrozumiałam, odstawia dzieci do dwóch szkół. W poniedziałki jest jeszcze jeden pasażer - chłopiec, który jest odstawiany do szkoły z internatem. 
W poniedziałki i środy, gdy Julek ma dodatkowe zajęcia do g. 16:00, ze szkoły zabieram go ja. Nic mi już wtedy nie przeszkadzają mniej przeze mnie lubiane płyty z piosenkami, które DJ Jul zapodaje.
Umówiłyśmy się, że pani Jola, gdy wracają popołudniu, 2-3 minuty przed podjechaniem pod nasz dom, wysyła mi smsa. To pozwala nam sprawnie przejąć Julka. Każdy dostąpił już tego zaszczytu: ja, Radek, Krzyś, i nawet Kilka. 



2 komentarze: