Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
poniedziałek, 19 października 2020
Rozmowa
piątek, 9 października 2020
W Bielsku
Dobrodziejstwem pracy zdalnej jest to, że można ją wykonywać w każdym miejscu, byle był dostęp do internetu i prądu.
Spakowałam więc w środę torbę, nagotowałam obiadu na dwa, przy dobrych wiatrach nawet na trzy dni (dwóch chłopaków zostawiałam w domu), skończyłam pracę, zapakowałam do auta Julka i siebie i przyjechaliśmy do Bielska, do babci Krysi i dziadka Ludwika. Bez okazji, bez konkretnego celu, ot żeby zwyczajnie pobyć z rodzicami.
W dzień pracowałam, po południu mieliśmy swobodę działania. Dobry czas, w jesiennym ciepłym słońcu. Dziś przypieczętowany spacerem wokół lotniska. Julek głównie śmigał na hulajnodze, testował nowy kask, prezent od babci. Obserwował startujące samoloty przekrzykując głos silnika, ćwiczył na siłowni, smęcił, ile to jeszcze do domu, oddawał hulajnogę, wędrował na nogach, znów wsiadał na hulajnogę, zapraszał na odpoczynek i tak szedł, nas dostrajając do swojego tempa. Nigdzie nam się nie spieszyło.
Warto czasem stanąć. Zatrzymać czas. Na mgnienie, na chwilę, zanim niepamięć zagarnie wszystko.
poniedziałek, 5 października 2020
Kartka urodzinowa dla Julka?
Wielkimi krokami zbliżają się urodziny Julka.
Za trzy tygodnie, 27 października, skończy 10 lat! Dziesięć lat! Prawie niewiarygodne. ;)
Biłam się z myślami, czy Was prosić o to, o co zaraz poproszę, bo mam do tego pomysłu ambiwalentne odczucia, ale wiem, jak Julka ucieszyłyby - kartki z życzeniami dla niego.
Uwielbia dostawać przesyłki, rozpakowywać je, cieszyć się z tego, co zostało do niego przysłane. I gdy robię przez internet jakieś zakupy dla Julka, wpisuję jego imię i nazwisko. Paczķa czeka na rozpakowanie przez adresata. A towarzyszy temu za każdym razem nieskrywana, autentyczna radość. I takie niedowierzanie "to dla mnie?".
W czerwcu dotarła do Julka przesyłka od jego wychowawczyni. Zaskoczenie dla nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy, co kryje zgrabna paczuszka. Piękna niespodzianka. Julek pełen emocji rozdzierał papier. A w środku znalazł dyplom za dokładne i samodzielne mycie zębów oraz książkę o Ignacym Miętusie - sympatycznym jeżu, który pomógł pewnemu dyrektorowi ZOO - Alfredowi Niecierpliwcowi ogarnąć rozpanoszoną w ZOO powszechną niechęć zwierząt do mycia zębów ("Wielkie mycie zębów w ZOO" Sophie Szoenwald, Günter Jakobs - polecamy z Julkiem!).
Zatem - jeśli macie ochotę i czas - przyłączyć się do wspólnego świętowania z nami tych szczególnych, okrągłych urodzin Julka, przyślijcie, proszę, Julkowi kartkę z życzeniami urodzinowymi. Zapewniam, że sprawicie jemu (i nam) ogromną radość. :)
Adres udostępnię e-mailem. Można pisać do mnie na: calkowska@interia.pl lub julkonek@gmail.com
piątek, 2 października 2020
Zmiany
Gdy przez lata byłaś przyzwyczajona do bezkontuzyjnego, bezchorobowego i bezproblemowego dzieciaka i nagle to cudowne dziecko najpierw doznaje urazu pięty, potem przez trzy dni boli go brzuch (wyrostek i stres wykluczone), po drodze zalicza dwudniowy ból przewianej głowy bo rower bo wiatr bo bez czapki, a na koniec kompleksowego, dwutygodniowego ograniczenia hulajnogi, treningów piłki nożnej i wf (zwolnienie od ortopedy), czyli na początku powrotu do tego, co kocha robić, zalicza spektakularną kontuzję kolana tak, że musisz zaraz/natychmiast pojechać po syna do szkoły, ale jednocześnie jesteś w zawieszeniu: gnać - nie gnać na SOR, bo kość cała i może stabilizator plus odpowiednie maści pomogą, zaczynasz wątpić, czy chciałaś, naprawdę chciałaś, żeby synek wyrósł z dziecięctwa.
Gdy do tego jeszcze dochodzi cała masa nastrojów, jak wachnięć wiosennego ciśnienia, od westchnień, uniesień, euforii po doły i depresje. Piękna sinusoida emocji. Wczuwanie się w siebie, nadwrażliwość, stawianie na kolegów, wzmożona potrzeba czułości rodziców ale tak, żeby nikt, absolutnie nikt, zwłaszca któryś kumpel tego nie wiedział, przestajesz robić sobie drwiny z idiotycznie brzmiącego hasła: małe dziecko mały kłopot, duże dziecko duży kłopot.
Dojrzewanie. Zaczął się nowy etap mojego macierzyństwa.
wtorek, 29 września 2020
Na basenie
Chcesz się nauczyć kombinowania? Weź lekcję, dwie u Julka.
Basen. Zajęcia z panem Krzysztofem. Zawsze na końcu, w nagrodę Julek zalicza zjazd(y) na rurze. Ilość zjazdów do ustalenia.
Nie inaczej jest tej niedzieli. Julek wędruje, zjeżdża, uciecha na maksa. Gdy limit zjazdów się kończy, pan Krzysztof informuje (zasady są jasne):
- Julek, teraz ostatni zjazd.
Julek ochoczo się zgadza. Wędruje, zjeżdża, uciecha na maksa.
- Julek, a gdzie Twój czepek?
- Na górze. - odpowiada Julek. Z szelmowskim uśmiechem, a jakże.
Pan Krzysztof nie daje się jednak zwieść. Na szczęście.
Bierze Julka za rękę, wchodzi z nim po schodach na górę, Julek zabiera pozostawiony tam czepek i schodzą po schodach na dół. Rura musi poczekać.
1:0 dla instruktora.
piątek, 18 września 2020
Tylko konie
Zdjęcia dzięki uprzejmości wychowawczyni Julka pani Edyty Płochy.
środa, 2 września 2020
Nowy rok szkolny
Zaczął się.
Zaczął się nowy rok szkolny.
Zauważam (ze smutkiem?), że z każdym wrześniem to nie moim dzieciom jest trudno/trudniej (niepotrzebne skreślić) ogarniać nowe/stare obowiązki, podejmować inne wyzwania, docierać się z planem lekcji i nieznanym harmonogramem. To ja coraz mozolniej mierzę się z końcem wakacyjnego luzu. To ja jestem zaskakiwana wiadomościami, czy od września kontynuujemy lekcje pływania (dziękuję bogowie i mili ludziska, że wy o nas jeszcze pamiętacie). To ja przestawiam budzik o kilkanaście minut wstecz. To ja zapisuję w kalendarzu każde ważenie, badanie, zebranie, listę książek, zeszytów, maseczek, meczów, dodatkowych lekcji, żeby niczego nie przeoczyć, nie zapomnieć. Trudno, coraz trudniej.
Jak to dobrze, że starsze dziecię czuwa. Wie więcej, samodzielnie, choć z pewną czasem taką nieśmiałością ogarnia dojazdy i powroty do i ze szkoły raz rowerem, raz autobusem (okularnik w deszczu ma przechlapane), jeszcze zadzwoni z rana, w chwili, gdy akurat wygrzebuję się z auta z Julkiem, plecakiem, workiem, przydasiami, w jednej ręce trzymając cały ten majdan, w drugiej kluczyki do auta, z pytaniem: gdzie są moje tenisówki? – Halooo, synku, tam gdzie je położyłeś. – Ale gdzie je położyłem, nie wiesz, mamo? No, taka klasyka z rana.
Młodsze samo się ubierze, jeszcze nie jęczy, że wstaje. Pełna ekscytacja. Choć wczoraj mina mi nieco zrzedła, gdy jak huba przyklejone do mnie, onieśmielone, zawstydzone, ledwo dało się namówić do tego, żeby dołączyć do swojej grupy. Swoich kumpli, koleżanek i pani. Spodziewałam się dzisiaj rano teatru. Wielkiego nie odchodź, zostań, boi tak, że ledwo wymknę się ze szkoły. Młodsze dziecię jednak zaskoczyło. Przebrało się, cmoknęło w maseczkę, pognało do pań. Niech tak już pozostanie.
Wrzesień. Jesień się zaczyna.