Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
poniedziałek, 30 listopada 2015
Niepewność
- A w zeszłym roku to Mikołaj pożyczył sobie od nas torby świąteczne - zauważył Krzyś obdarzony dobrą pamięcią, sięgającą daleko wstecz. Aktualnie niewierny Krzyś na tropie świętego.
niedziela, 29 listopada 2015
Dziękujemy!
Kochani!
Fundacja "Zdążyć z Pomocą" kilka dni temu zakończyła księgowanie wpłat z 1% podatku za 2014 r.
Dzięki Waszej szczodrości i hojności serca znów udało się nam zebrać niemałą sumę, która pozwala na zaplanowanie w przyszłym roku dwóch turnusów rehabilitacyjnych. Jeden na pewno będzie w Zaździerzu (już jesteśmy zapisani na dwa tygodnie przełomu maj/czerwiec). Drugi zamierzam znaleźć na miejscu, w Warszawie i chciałabym, żeby był w całości logopedyczny.
Dziękujemy, że pamiętacie o Julku rozliczając swój podatek! Dziękujemy wszystkim razem i każdemu z osobna. W większości przypadków pozostajecie dla nas anonimowi, możemy tylko zidentyfikować urząd skarbowy, z którego na Julka subkonto wpłynęły środki z 1%.
Dziękujemy zatem za każdą wpłatę z Bielska-Białej, Warszawy, Mińska Mazowieckiego, Żarów, Myśliborza, Krakowa, Piaseczna, Łodzi, Nowej Soli, Krosna Odrzańskiego, Inowrocławia, Gdańska, Legionowa, Kielc, Kłodzka, Jaworzna i Przemyśla.
Dziękujemy, że wspieracie nas myślą, mową i uczynkiem! To wszystko nie uderza w próżnię. Ma bardzo konkretne przełożenie. Julka rozwój jest namacalny i zauważalny gołym okiem. Chłopak pnie się w górę. Jesteście współtwórcami tych małych i całkiem dużych sukcesów Julka.
Dziękujemy!
Fundacja "Zdążyć z Pomocą" kilka dni temu zakończyła księgowanie wpłat z 1% podatku za 2014 r.
Dzięki Waszej szczodrości i hojności serca znów udało się nam zebrać niemałą sumę, która pozwala na zaplanowanie w przyszłym roku dwóch turnusów rehabilitacyjnych. Jeden na pewno będzie w Zaździerzu (już jesteśmy zapisani na dwa tygodnie przełomu maj/czerwiec). Drugi zamierzam znaleźć na miejscu, w Warszawie i chciałabym, żeby był w całości logopedyczny.
Dziękujemy, że pamiętacie o Julku rozliczając swój podatek! Dziękujemy wszystkim razem i każdemu z osobna. W większości przypadków pozostajecie dla nas anonimowi, możemy tylko zidentyfikować urząd skarbowy, z którego na Julka subkonto wpłynęły środki z 1%.
Dziękujemy zatem za każdą wpłatę z Bielska-Białej, Warszawy, Mińska Mazowieckiego, Żarów, Myśliborza, Krakowa, Piaseczna, Łodzi, Nowej Soli, Krosna Odrzańskiego, Inowrocławia, Gdańska, Legionowa, Kielc, Kłodzka, Jaworzna i Przemyśla.
Dziękujemy, że wspieracie nas myślą, mową i uczynkiem! To wszystko nie uderza w próżnię. Ma bardzo konkretne przełożenie. Julka rozwój jest namacalny i zauważalny gołym okiem. Chłopak pnie się w górę. Jesteście współtwórcami tych małych i całkiem dużych sukcesów Julka.
Dziękujemy!
![]() |
Praca wykonana samodzielnie przez Julka |
piątek, 27 listopada 2015
Aystent
Asystent matki piorącej w akcji.
Włącza pralkę z minimalną podpowiedzią. Wyłącza bez podpowiedzi.
Otwiera drzwiczki do bębna.
Ładuje z niego pranie do miski podstawionej przez matkę piorącą.
Otwiera pochód do suszarki niosąc jak pochodnię - uważnie i w skupieniu - pojemnik wypełniony klamerkami.
Za nim kroczy matka z miską pełną prania.
Docierają na miejsce.
Pojemnik ląduje na suszarce.
Miska z praniem na podłodze.
Asystent podaje ubrania. Matka testuje: - czyje to?, - a to czyje?
Asystent wie. Odpowiada.
Matka prosi o klamerkę. Dostaje. Potem o drugą. Dostaje.
Czasem utrudnia prosząc o zieloną. Raz asystentowi chce się dać zieloną, innym razem podaje czerwoną albo żółtą.
Asystent trwa na posterunku do ostatnich rozwieszonych majtek. Czasem pracuje na pół, a zdarza się, że i na ćwierć etatu.
Taka pomoc!
Która kiedyś była jakby mniej konstruktywna. ;)
Włącza pralkę z minimalną podpowiedzią. Wyłącza bez podpowiedzi.
Otwiera drzwiczki do bębna.
Ładuje z niego pranie do miski podstawionej przez matkę piorącą.
Otwiera pochód do suszarki niosąc jak pochodnię - uważnie i w skupieniu - pojemnik wypełniony klamerkami.
Za nim kroczy matka z miską pełną prania.
Docierają na miejsce.
Pojemnik ląduje na suszarce.
Miska z praniem na podłodze.
Asystent podaje ubrania. Matka testuje: - czyje to?, - a to czyje?
Asystent wie. Odpowiada.
Matka prosi o klamerkę. Dostaje. Potem o drugą. Dostaje.
Czasem utrudnia prosząc o zieloną. Raz asystentowi chce się dać zieloną, innym razem podaje czerwoną albo żółtą.
Asystent trwa na posterunku do ostatnich rozwieszonych majtek. Czasem pracuje na pół, a zdarza się, że i na ćwierć etatu.
Taka pomoc!
Która kiedyś była jakby mniej konstruktywna. ;)
W zakresie obowiązków asystenta jest także odnoszenie klamerek na miejsce. ;) |
czwartek, 26 listopada 2015
Trzy
Przedwczoraj wezwano mnie do przedszkola. Bo z oczami Julka działo się coś niepokojącego. Szparki dwie, załzawione i zaczerwienione. A że nic u Julka nie jest oczywiste (przy innej okazji, tu cytat: "W przedszkolu panuje jelitówka, mieliśmy istny armagedon, ale nie dzwoniłam po panią, bo wie pani, jakie te Julka kupy bywają ..." ), wzięłam go prosto do lekarza. I dwie, a w zasadzie trzy niespodzianki.
Niespodzianka pierwsza. Podjeżdżamy pod przychodnię (rzadko ostatnio, naprawdę rzadko przez nas odwiedzaną, czyli dawno nas tu nie było), a Julek pokazuje na gardło. Rozpoznał miejsce i zakomunikował mi to!
Niespodzianka druga. Załapaliśmy się do naszej ulubionej pani doktor (empatycznej, kompetentnej i cierpliwej - Julka zna od oseska). Julek przywitał się, reagował na każde polecenie pani doktor ze zrozumieniem i właściwie. Cały czas coś mi opowiadał: -Maa, tu. - Maaa, tak, - Maa, ich (j)a, a na koniec pięknie pożegnał się: - Pa,pa. Aż pani doktor zakrzyknęła: - Ależ Julek zaczął się pięknie komunikować!
Niespodzianka trzecia. Zapalenie spojówek.
Siedzimy więc w domu. Maścią smarujemy te oczęta zmarnowane, coraz mądrzej i z głębszą świadomością patrzące na świat. Żeby Julkowi nie było źle, w ramach grupy wsparcia dołączyłam dziś z rana do niego ze swędzącymi, zaczerwienionymi i załzawionymi oczami. Zapalenie spojówek łączy. ;)
Niespodzianka pierwsza. Podjeżdżamy pod przychodnię (rzadko ostatnio, naprawdę rzadko przez nas odwiedzaną, czyli dawno nas tu nie było), a Julek pokazuje na gardło. Rozpoznał miejsce i zakomunikował mi to!
Niespodzianka druga. Załapaliśmy się do naszej ulubionej pani doktor (empatycznej, kompetentnej i cierpliwej - Julka zna od oseska). Julek przywitał się, reagował na każde polecenie pani doktor ze zrozumieniem i właściwie. Cały czas coś mi opowiadał: -Maa, tu. - Maaa, tak, - Maa, ich (j)a, a na koniec pięknie pożegnał się: - Pa,pa. Aż pani doktor zakrzyknęła: - Ależ Julek zaczął się pięknie komunikować!
Niespodzianka trzecia. Zapalenie spojówek.
Siedzimy więc w domu. Maścią smarujemy te oczęta zmarnowane, coraz mądrzej i z głębszą świadomością patrzące na świat. Żeby Julkowi nie było źle, w ramach grupy wsparcia dołączyłam dziś z rana do niego ze swędzącymi, zaczerwienionymi i załzawionymi oczami. Zapalenie spojówek łączy. ;)
wtorek, 24 listopada 2015
Interes
Wpadłam na pomysł biznesu. Po każdej wpadce Julek sam się ubiera.
Zanim jednak interes na dobre się rozkręcił, Julek przestał strzelać w gacie. Jakieś dziesięć dni temu. Triumfu nie obwieszczam. Carpe diem i z wdzięcznością przyjmuję ten podarunek przebłysku łaskawości dziecięcia mego młodszego dla matki steranej ablucjami pokupalnymi (fe, paskudztwo, błeee). Wszak wiem - dziś tak, jutro nie. Ostrożnie i z nieufnością obserwuję to nagłe przebudzenie samokontroli fizjologicznej. Idzie jednak we właściwym kierunku. Może być, że do końca roku dorwiemy nasz kolejny ośmiotysięcznik samodzielności. A zestaw ratunkowy stanie się tylko muzealnym eksponatem w zbiorach przedmiotów z dojrzewania mojej niestandardowej pociechy.
Niemniej samoubieranie Julek doskonali. Niewykluczone zatem, że ośmiotysięczniki będą dwa.
niedziela, 15 listopada 2015
Jesienne porządki
Wiatr ustał, wzięliśmy się za jesienne porządki. Liści mnóstwo. Liści zwiędłych, wilgotnych, nieszeleszczących. A mimo udało się rozpalić ognisko, które w zasadzie przez tę mokrość dymiło, ale liście powoli, powoli znikały. Zapach jesieni wkradł się znowu w ubranie. Lubię go. To zapowiedź znalezienia się w skorupce, nie większej od orzecha, w której moszczę wygodne, przytulne mieszkanko na czas zimowej zawieruchy bezsłonecznej, wyssanej z energii, nicdziejstwa.
No. I chłopcy przenosili te liście w dymiące ognisko. Z takim zaangażowaniem, że przydusili ogień. Trzeba było od początku rozpalać. Bez mistrza ognia nie dało rady.
I znów paliło i dymiło, liście wchłaniało, mnie na kawę wysłało. Samiuteńka, cichutko przycupnęłam w swojej łupince. Wdychałam ciszę bez testosteronu.
Chłopcy w dymie zniknęli.
Wielka frajda z tych porządków.
No. I chłopcy przenosili te liście w dymiące ognisko. Z takim zaangażowaniem, że przydusili ogień. Trzeba było od początku rozpalać. Bez mistrza ognia nie dało rady.
I znów paliło i dymiło, liście wchłaniało, mnie na kawę wysłało. Samiuteńka, cichutko przycupnęłam w swojej łupince. Wdychałam ciszę bez testosteronu.
Chłopcy w dymie zniknęli.
Wielka frajda z tych porządków.
piątek, 13 listopada 2015
Broją
Mam w domu dwóch certyfikowanych łobuzów, a za oknem paskudną mgłę.
Starszy przyszedł we wtorek z uwagą i miną pełną skruchy. Szturchał kolegę na przerwie. Bo mam-dość-kolegi się ulało. Od słownych gadek do rękoczynów. Wyraźne prośby Krzysia o zaprzestaniu szwędania się za nim i go przedrzeźniania nie zadziały. Potrzebny mi poradnik: "Jak uczyć dziecko przetrwania w dżungli relacji międzyludzkich". Od zaraz!
Młodszy wylądował wczoraj na bezludnym stoliku. Bo broił przy obiedzie. Nieczuły na upomnienia. Ulubiony Wojtek, z którym w duecie wymyślają psoty, wrócił po chorobie. To nazbierało się zaległości.
Mgła zaraz minie. Testosteron moich synów dopiero się rozkręca.
Starszy przyszedł we wtorek z uwagą i miną pełną skruchy. Szturchał kolegę na przerwie. Bo mam-dość-kolegi się ulało. Od słownych gadek do rękoczynów. Wyraźne prośby Krzysia o zaprzestaniu szwędania się za nim i go przedrzeźniania nie zadziały. Potrzebny mi poradnik: "Jak uczyć dziecko przetrwania w dżungli relacji międzyludzkich". Od zaraz!
Młodszy wylądował wczoraj na bezludnym stoliku. Bo broił przy obiedzie. Nieczuły na upomnienia. Ulubiony Wojtek, z którym w duecie wymyślają psoty, wrócił po chorobie. To nazbierało się zaległości.
Mgła zaraz minie. Testosteron moich synów dopiero się rozkręca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)