Mam w domu dwóch certyfikowanych łobuzów, a za oknem paskudną mgłę.
Starszy przyszedł we wtorek z uwagą i miną pełną skruchy. Szturchał kolegę na przerwie. Bo mam-dość-kolegi się ulało. Od słownych gadek do rękoczynów. Wyraźne prośby Krzysia o zaprzestaniu szwędania się za nim i go przedrzeźniania nie zadziały. Potrzebny mi poradnik: "Jak uczyć dziecko przetrwania w dżungli relacji międzyludzkich". Od zaraz!
Młodszy wylądował wczoraj na bezludnym stoliku. Bo broił przy obiedzie. Nieczuły na upomnienia. Ulubiony Wojtek, z którym w duecie wymyślają psoty, wrócił po chorobie. To nazbierało się zaległości.
Mgła zaraz minie. Testosteron moich synów dopiero się rozkręca.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz