piątek, 21 lutego 2014

U fryzjera

Misja fryzjer mogła spalić na panewce.
Julek indywidualista daje popalić. I coraz częściej trudno wyczuć o co, po co i dlaczego jęczy. A jęczy paskudnie. Na wysokich obrotach. Twardy przeciwnik dla cierpliwości.
Na ale włosy rosną, czy Julek jęczy, czy nie.
Normalnie Julka strzyże w przelocie, galopie, na bajkę, na śpiew, na czekoladkę Radek. Ze skutkiem trudnym do przewidzenia. Przez Julka odwidzenia. Bo chwilę daje się strzyc, za chwilę już nie.
W ferie, bawiąc u babci Krysi, podjęliśmy się misji.
Efekt przeszedł nasze oczekiwania.
Julek w rękach pani Agnieszki przestał jęczeć, dawał się strzyc, a nawet się uśmiechał. Co ostatnio nie często się zdarza. Jęczenie wszak rządzi.
Z ulgą oświadczam: Debiut fryzjerski za Julkiem! :)







Krzyś przy okazji również załapał się na strzyżenie. :)


6 komentarzy:

  1. Jacy oni przystojni ;) Mam dwie córki. Wolne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę w ciemno. ;) Choć po prawdzie znam te urodnice. :)

      Usuń
  2. Ha, ha. Widzę, że luty upływa pod znakiem fryzjera. U nas też w pewnym sensie debiut fryzjerski( z otwartymi oczyma).
    Chłopaki przystojniaki ;-).

    OdpowiedzUsuń
  3. widzę, ze przy okazji świetna zabawa była:) strzyżenie wiercipięty to mission impossible:) Wiem coś o tym, bo tez nie tak dawno zaliczyłam z Helen pierwszy raz u fryzjera;)
    Martuś, ja czekam na info, aż przyjedziecie do Bielska, a Wy już po?!
    buziaki!
    Iv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz Iwonka, ale moje kaszlące zakatarzenie wyautowało mnie z energii. Bardziej przeleżałam ten pobyt w BB, niż aktywnie go spędziłam. Sił mi jakoś ubyło ostatnio. Starzeję się, cholera starzeję. ;) Latem nadrobimy :*

      Usuń