środa, 6 stycznia 2016

Zimowe atrakcje

Do rogatek Warszawy mamy jakieś 10 kilometrów. Tuż za nimi w połowie cotygodniowej drogi na basen odkryliśmy lodowisko. Dzielnica Wesoła sponsoruje i ślizganie jest bezpłatne. Pojechaliśmy dziś wszyscy. Krzyś głównie po to, żeby przetestować znalezione pod choinką łyżwy. Radek, żeby potowarzyszyć synowi na lodzie (za wypożyczenie sprzętu też się nie płaci!), Julek i ja, żeby wreszcie się przewietrzyć. Mróz zelżał!
Jakoś nie czuję, że to jest właściwy czas dla Julka na naukę jazdy na łyżwach. Jego wiotkość nie tyle mięśni, co stawów plus konieczność radzenia sobie z równowagą przynajmniej na poziomie przeciętnym, nie rokuje w tej chwili dobrze. Poza tym sam musi zechcieć. Gdy patrzył na Krzysia i tatę jeżdżących po lodowisku, nie wyrywał się ochoczo, żeby tak jak oni i gdzie oni być.
Tak więc, gdy Krzyś z Radkiem pomykali po śliskim, Julek z przyboczną strażą w mojej osobie eksplorował okolicę lodowiska. I tak natknęliśmy się na hałdę zlodowaciałego śniegu. Raj dla Julka! :)
A potem wszyscy z zaróżowionymi policzkami, mocno usatysfakcjonowani powróciliśmy do domu na porcję solidnego rosołu. Niektórzy to nawet wsunęli trzy. Najczęściej używany gest Makatonu w naszym domu to <jeszcze>. :)








2 komentarze:

  1. my próbowaliśmy Miśkiem ale niestety nie wczuł się w klimat...związał nogi na pingwinie i nijak nie stanął na lodzie...ot tak powitał sezon sportów zimowych.Mam nadzieje że może z nartami będzie choć odrobina chęci...jak na razie zajawka na śnieg i sanki jest duża.pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze wyczułam Julka ;) Jest asekurant, ale jak poczuje do czegoś miętę, to mimo strachu pcha się w paszczę nieznanego ;) Na lodowisku bez zachwytów wpatrywał się w jeżdżących. Może nie być to jego bajka, co wcale mnie jakoś nie trapi. Chciałabym, żeby nauczył się pływać. Szukam w okolicy jakiegoś fajnego instruktora, który podejmie rękawice. :) Niemniej brawa za waszą próbę postawienia Miśka na lodzie! :)

      Usuń