niedziela, 15 stycznia 2017

Kulki

W ubiegłym roku służyły głównie do zabawy. I ćwiczenia naprzemienności.
Teraz Julek, teraz Krzyś. Dystans czasowy jednej kulki, powoli wzrastał do dwóch, trzech, a na końcu do pięciu. Czyli Julek miał cierpliwie poczekać aż Krzyś puści pięć kulek, żeby sam mógł puścić swoje pięć.
Przemilczę te wszystkie nerwy, wrzaski i krzyki. Awantura towarzyszyła niemal każdej toczącej się kulce.
Takie były początki.
Ustawione konstrukcje uczyły też względnej koordynacji ciała, wyczucia budowli, powstrzymywania się od wierzgania nogami i delikatnych, świadomych ruchów ciała (każde małe puknięcie kończyło się katastrofą budowlaną).
Kulki miały swoje wzloty i upadki aż zaległy na dnie szuflady, z której zostało wczoraj przez Julka wyłuskane pudełko z całym osprzętem. Julek nadal nie potrafi sam złożyć torów. Za to absolutnie panuje nad swoim ciałem. Subtelnie umieszcza kulki na torze, ostrożnie przemieszcza się wokół budowli, zna konsekwencje gwałtownych i nieprzemyślanych ruchów. Cierpliwie czeka na swoją kolejkę.
Dwa Julki - ten sprzed roku i ten dzisiejszy - w kwestii wielu zachowań są jak dzień do nocy. Dzisiejszy Julek wie, rozumie i podporządkuje się coraz chętniej ustalanym zasadom. Jęczy i mazgai się nie raz i nie dwa, ale pole do negocjacji poszerzył i coraz częściej udaje się nam wypracować w trudnych momentach kompromis.
A przy okazji wyciągnięta zabawka idealnie służy nam do ćwiczenia liczenia (na razie zatrzymujemy się na jeden-dła) i powtórki kolorów ("Daj mi niebieską kulkę, Julek" albo"Jaki to kolor?" - (ż)ółty, reszta pozostaje milczeniem ;) ).









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz