wtorek, 22 maja 2018

Tydzień

Wczoraj spotkanie w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Drugie z kolei. Pierwsze nie z tą panią, co powinno, bo nie tak zostałam zrozumiana przez telefon.
Cel: odroczyć po raz drugi i ostatni obowiązek szkolny Julka.
Na Julka czekała miła pani. Obłożona tabelkami, zeszytami (żeby wiedzieć co i jakie zadanie zrobić). Krótki wywiad ze mną. Potem Julek sam zostaje z panią. Bez problemu zostaje. Nie zdążyłam rozsiąść się wygodnie na sofie pod gabinetem, gdy pani poprosiła mnie do środka. Nie dawała sobie rady z Julkiem. Westchnęłam.
Nie że broił. Był tak okropnie znudzony zadaniami, że odmówił współpracy. Pani dwoiła się i troiła, była miękka, mięciutka. Idealna do wykorzystania. Julek wie, jak to robić. Zgrzytnęłam zębami. Wkroczyłam do akcji. Zmobilizowałam chłopaka na tyle, na ile się dało. Robił więc od niechcenia te wszystkie wymagane od niego szlaczki, kolorowania, puzzle, kolory, wieże, nawlekanie, cięcie nożyczkami, kolorowanie, odwzorowywanie, rozróżnianie kształtów. Nie uśmiechała mi się kolejna wizyta w poradni, żeby dokończyć badanie. Ja chcę tylko zwykły, najzwyklejszy świstek przedłużający nasz żywot przedszkolny. Włączyłam się do badania. Trochę za dużo było cackania z Julkiem. Pod koniec miła pani (to stanowczo za mało, jeśli trzeba coś od mojego młodszego syna wyegzekwować, gdy temu się akurat teraz nie chce bo nie i koniec, ich (już)) zaproponowała, że zadzwoni do mnie, żeby uzupełnić informacje o umiejętnościach i możliwościach Julka. Widzę, że pani jest zorientowana. - stwierdziła. Bum. Bum. Bum. Walę głową w ścianę. Przyklejam uśmiech (cedząc sobie w głowie: chcesz świstek, chcesz świstek). Z gabinetu wyszliśmy po godzinie i piętnastu minutach. Zmęczeni oboje.
Rajd po Krzysia, z Krzysiem na strzyżenie głów (o rany! pierwsze bez julkowe certolenia się ze sobą i ostawiania teatru). Potem lody. Dom. Uf.
I tak oto z hukiem wkroczyłam w gorący tydzień. Bo Pierwsza Rocznica Komunii Świętej i próba generalna i sama uroczystość. Bo Dziesiąta Rocznica Naszego Ślubu bez generalnej próby, z niecodziennym wyjściem w miasto, wymagającym logistycznych wygibasów. Bo Julka przedstawienie na Dzień Mamy i Taty (czerwone spodnie potrzebne dla Muchomora). Bo basen, treningi, mecz i trzy testy kompetencyjne w szkole (tak strasznie szkoda czasu na naukę! - mobilizacja i starszego syna bywa wyczerpująca).
Ale tak w ogóle to piękny mamy maj. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz