środa, 25 listopada 2020

Nauka zdalna

Mieliśmy z Julkiem wrócić w tym tygodniu do stacjonarnej pracy (ja) i szkoły (Julek). Nie zdążyliśmy. W piątek dogoniła mnie wiadomość, że szkoła Julka (w związku ze wzrostem zachorowań wśród kadry i dzieci) przechodzi w tym tygodniu na tryb zdalny. Jęknęłam. Powiadomiłam pracodawcę. Pracodawca bez szemrania wyraził zgodę na kontynuację przeze mnie zdalnej pracy. Do szczęścia zawodowego potrzeba mi tylko komputera, internetu i vpn. 

Zmienił się też w tym tygodniu sposób nauki Julka. Od wczoraj wychowawczyni Julka łączy się z klasą w dwóch, półgodzinnych turach na zoomie. Pierwsza lekcja trwa od 9:00-9:30, druga po piętnastominutowej przerwie od 9:45 do 10:15. Dzień wcześniej pani Edyta przesyła nam listę materiałów i przedmiotów potrzebnych do zajęć. Usystematyzowane działania pozwalają ogarnąć dobrze poranek. Julek też lepiej jest zmotywowany. W końcu ma lekcje, "prawdziwe" jak Krzyś. 

Dzisiaj była kontynuacja tematu warzywa. Dzieci miały układać w skrzynkach ten sam gatunek warzyw i je policzyć. W drugiej części obierały ogórka i kroiły go. A jeszcze potem była powtórka sylab PA-PE-PI itd.

Wszystko jednak zaczęło się od piosenki o dniach tygodniach.

"Tydzień" 
słowa: A. Kornacka, muzyka: J. Zając

Poniedziałek klaszcze w ręce.
Wtorek tupie coraz prędzej.
Środa po nosie się drapie.
Czwartek muchy sobie łapie.
Piątek idzie zwiedzać miasto.
Sobota ugniata ciasto.
A niedziela pisze w księdze:
Poniedziałek ….klaszcze w ręce.
Wtorek ……tupie coraz prędzej.
Środa …..po nosie się drapie.
Czwartek …..muchy sobie łapie.
Piątek …..idzie zwiedzać miasto.
Sobota ……ugniata ciasto.
A niedziela …..pisze w księdze:

Dzieci zeszły do poziomu podłogi i śpiewały z panią Edytą. 


Dni tygodnia powtórzone. Można zabrać się do podpisywania listy obecności. Najpierw tylko trzeba znaleźć właściwy dzień tygodnia.



To teraz czas na właściwą część lekcji. Pani czyta wiersz o kucharce, która z ziemniaków, buraków, marchewki, selera, pietruszki i kapusty robi zupę. Za każdym razem, gdy pojawiają się ikonki warzyw, wskazany uczeń, musi je nazwać. Kapusta, marchewka i buraki są znane Julkowi. Pietruszka, seler i ziemniaki rzadsze w użyciu, więc trudniej zapamiętać. Gdy zupa się gotuje, można zabrać się za porządki. Wszystkie warzywa (wczoraj wieczorem wydrukowane, pokolorowane, bo drukarka czarno-biała i wycięte) czekają, żeby je poukładać w skrzynkach, a potem policzyć. Robota wre.





Koniec pierwszej lekcji. Przerwa na toaletę, wypicie wody z sokiem i zaczynamy drugie spotkanie. Potrzebne są ogórek, obieraczka, deska do krojenia, nóż i talerzyk. Czas na odznakę asystent kucharza. Julek ochoczo bierze się do obierania ogórka. Robi to metodycznie, sprawnie, dokładnie, bez uszczerbków na ciele. Kolejny etap - krojenie. Koniec sesji. Z paparazzi przekształcam się w nadopiekuńcza matkę, która asystuje dziecku. Noże w naszym domu ostre jak brzytwa, a ogórek śliski jak piskorz. Łatwo o skaleczenie. Dbam, żeby nie było. Plasterki Julka nadają się do przegryzki, na pewno nie do mizerii. Ale palce całe. Mniam. Chrupiemy ogórka. Julek - skąpiradło wredne - krzyczy - Mama, nie całe. Wychowawczyni się śmieje.






Gdy przekąszamy ogórka, internet nas wyrzuca z sieci. Ponowne próby połączenia trwają długo. Zdążamy na końcówkę lekcji. Pani Edyta prosi jednak Julka, żeby poczytał przygotowane sylaby. Julek czyta. Koniec lekcji.

Wiadomo, że nic nie zastąpi zajęć w szkole. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Lekcje on-line z panią Edytą skupiają uwagę uczniów. Dzieciaki słuchają, pracują, uczą się w przyjaznej atmosferze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz