czwartek, 27 maja 2021

Rowerem na lody

Było dziś tak. Wracamy z pracy/szkoły. Julek pobiegł do babci, Radek pracował, Krzyś z kumplami, ja miałam obiad do odgrzania. Pokręciłam się. Zdecydowałam zrobić sobie przejażdżkę rowerową. Lubię rower. Lubię swobodę przemieszczania się. Wiatr w uszach. Zapachy i dźwięki na wyciągnięcie ręki. I myśli, których nic nie zakłóca. Taki czas dla siebie.

Zdążyłam wyprowadzić rower, załadować najpotrzebniejsze rzeczy, powiedzieć Radkowi, że jadę, gdy na horyzoncie pojawił się Julek. Koniec wycieczki. Wróć. Szybka rewizja planów. Inna trasa. W duecie. Bez czasu na swój galop myśli. Nie trzeba było Julka w ogóle namawiać.

Ruszyliśmy. I wtedy zapytałam:

- Julek, a może pojedziemy na lody?

- TAAK!!!! Lody!

W połowie drogi kolejne pytanie: jedziemy dalej czy wracamy.

- Siła Hulk, da radę. - odpowiedział świadomie Julek, wiedząc na co się pisze. I pojechaliśmy dalej. Do naszego wiejskiego sklepu "U Marty". Julek wybrał sorbet arbuzowy, ja pozostałam przy wodzie. 

Lodowa regeneracja sił i powrót. W tę stronę już tylko asfaltem, spory odcinek wewnętrzną drogą, gdzie mały i leniwy ruch samochodowy, a potem ostatni odcinek przy jezdni. Julek pięknie trzymał się prawej strony. Hamował, gdy mówiłam STOP. Bez problemu minął most z przewężeniem chodnika takim, że ja mam dyskomfort mijając ten kawałek drogi. Dał radę. Mój Julek-Hulk. :) 

Odcinek: 6 km

Czas: 6o minut, w tym 15 pod sklepem.

Mamy to! Wycieczka na lody, którą planowałam na koniec sezonu, zaliczona. 

PS Tandem sprzedaliśmy. Otworzyły się całkiem nowe możliwości, odkąd Julek sam śmiga na rowerze.




2 komentarze:

  1. Super! Teraz świat stoi przed Wami otworem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej to chyba ja się cieszę (poza samym Julkiem), bo lubię rower i właśnie zyskuję miłego towarzysza wycieczek. :)

      Usuń