czwartek, 9 czerwca 2016

Basen

Mała powtórka z rozrywki.
Pierwszy tydzień fascynacja pomieszana ze strachem, ochota na pluski z niechęcią pozostawania sam na sam z instruktorem pływania. W przypadku Julka nie trzeba wysoko wykwalifikowanego specjalisty, wystarczy osoba, której się chce. Chce się wczuwać w jego lęki, wychodzić na przeciw apetytowi na taplanie się i pluskanie. Potrzeba osoby, która działa nie według wygodnego dla siebie schematu, ale dostosowuje się do potrzeb dziecka. I zacznie zwyczajnie lekcje z Julkiem od oswojenia go z wodą.
Bo nie jest kwestią przełamanie w Julku strachu przed samą wodą, potrzeba go oswoić z nią.
Zatem rozpoczynanie zajęć na dużym basenie, w towarzystwie instruktora, w otoczeniu makaronu, nawet z wygłupami w tle niewiele dawało. Julek chciał, ale się nadal bał.
W tym tygodniu zmienił się terapeuta i Julek dostał się pod opiekę pana Marka, który i owszem zaczął jak poprzednik zabierając chłopaka na wielką wodę, ale gdy tylko się zorientował po dwóch minutach, że Julek zwyczajnie się boi, powędrował z nim na mały basen, gdzie zaczął wszystko od początku. Tego początku, którego zabrakło.
Julek teraz odmierza poranne zajęcia basenem. Odlicza na paluszkach z moją pomocą czas do pływania. Kciuk to zajęcia z p. Klaudią, palec wskazujący – integracja sensoryczna, środkowy – terapia ręki z panem Grzegorzem i wreszcie serdeczny – basen. Entuzjazm największy. Banan na twarzy. Motywacja do dalszej pracy.








1 komentarz: